Historia

Historia

RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NARODZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

19 maja 1352 roku Warmińska Kapituła Katedralna wydała akt lokacyjny osady Gietrzwałd. Na początku na górce, łagodnie spadającej ku rzece, postawiono drewnianą kaplicę. Prawdopodobnie w tym samym czasie powstała parafia. Pierwszym znanym proboszczem był Jan Sternchen (1405-1409). W czasie wojny polsko-krzyżackiej 1410-1414 wieś i kaplica zostały zniszczone. W XV wieku postawiono jednonawowy kościół gotycki na podmurówce z kamienia. Konsekrował go 31 marca 1500 roku pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Panny Marii biskup Jan Wilde, sufragan warmiński.

Kościół był wiele razy przebudowywany. Pierwszy raz kapitalnego remontu i dostosowania kościoła do stylu renesansowego dokonano pod koniec XVI wieku. Potem, w okresie baroku, świątynię wyposażono w nowe ołtarze. 11 czerwca 1790 roku biskup Ignacy Krasicki nadał świątyni dwa nowe tytuły: świętego Jana Ewangelisty i świętych Apostołów Piotra i Pawła. W XIX wieku ks. proboszcz Józef Jordan (1863-1869) doprowadził do rozbudowy kościoła, wzmocnił fundamenty i ściany.

Obecny kształt przybrała świątynia bezpośrednio po objawieniach, kiedy proboszczem był ks. Augustyn Weichsel (1869-1909). W latach 1878-1884, pod kierunkiem architekta Arnolda Güldenpfenniga, powiększono kościół tak, by nie naruszając części gotyckiej związać ją z nową, neogotycką i stworzyć harmonijną całość. Dobudowano nawę poprzeczną z emporami oraz prezbiterium z kryptą, nadając kościołowi kształt krzyża rzymskiego. Rozebrano górną, drewnianą część wieży i wzniesiono murowaną z cegły ze zwieńczeniem negotyckim. Dach kościoła pokryto dachówką, a wieżę blachą.

W latach 1966-1968 rozebrano dawne, zniszczone ogrodzenie i zbudowano nowy kamienny mur z kutymi w metalu przęsłami, granitowe schody i kamienno-cementowe obejście wokół kościoła. Przed uroczystościami 100-lecia objawień Matki Bożej dokonano renowacji architektury i wnętrza kościoła, założono nową posadzkę marmurową i odnowiono polichromię. Przy prowadzącej do źródełka grabowej alejce postawiono piętnaście nowych kapliczek różańcowych, które wykonał rzeźbiarz Julian Kasprzycki z Myślenic według projektu architekta Sylwestra Kwiatkowskiego z Białegostoku.

Na mocy bulli papieża Pawła VI z dnia 2 lutego 1970 roku kościół w Gietrzwałdzie otrzymał tytuł bazyliki mniejszej.

Parafia należy do archidiecezji warmińskiej, dekanat Olsztyn III - Gutkowo.

 

Ks. Stefan Ryłko CRL

Kraków, 1992

 

Dzieje parafii Gietrzwałd na Warmii

po rok 1877

 

Wstęp

Gietrzwałd, znane sanktuarium maryjne w Polsce, leży w powiecie olsztyńskim na Warmii. Ruch pątniczy, jaki daje się zauważyć, szczególnie w okresie letnim, datuje się od roku 1877, tj. od czasu objawień Matki Boskiej. Za czasów niemieckich przybywała do Gietrzwałdu przeważnie okoliczna ludność polska, który to fakt był jednym z powodów odrodzenia się świadomości narodowej i religijnej ludności polskiej na Warmii.

Do 1945 roku duszpasterstwo parafialne w Gietrzwałdzie pozostawało w rękach duchowieństwa diecezjalnego. W tym roku przedstawiciel Kanoników Regularnych Laterańskich, ks. E. Klenart przybył do Olsztyna z zamiarem objęcia w imieniu tego zakonu jakiejś placówki duszpasterskiej. Ówczesny wikariusz kapitulny diecezji warmińskiej, ks. Jan Hanowski, który przez 11 lat był proboszczem w Gietrzwałdzie, zaproponował objęcie tego sanktuarium. Uważał, że do szerzenia kultu maryjnego w tej miejscowości i rozwijania na szerszą skalę pracy duszpasterskiej będzie się dobrze nadawało duchowieństwo zakonne. W ten sposób Kanonicy Regularni Laterańscy objęli pieczę nad wymienionym kościołem parafialnym.

Parafia Gietrzwałd nie posiada dotychczas naukowego opracowania swojej historii a dzieje kościelne tak zasłużonej dla polskości i katolicyzmu placówki znane są dopiero od 1877 roku, czyli od momentu rozkwitu kultu maryjnego w związku z objawieniami Matki Boskiej. Warto, przeto zainteresować się przeszłością Gietrzwałdu przed rokiem 1877.

W długim okresie swych dziejów parafia ta uległa różnym zmianom zarówno etnicznym jak terytorialnym i gospodarczym. Życie religijne kształtowało się tutaj, podobnie jak i w innych parafiach warmińskich. Parafia gietrzwałdzka początkami swymi sięga połowy XIV w., a celem jej założenia była troska o zapewnienie opieki duchowej ludności pruskiej i niemieckiej, niedawno osiadłej na tym terenie.

Przedmiotem, więc zainteresowań jest parafia w przekroju dziejowym, jej funkcjonowanie pod różnymi kątami widzenia: a więc dzieje kościoła parafialnego jako ośrodka religijnego parafii, historia duchowieństwa parafialnego i prowadzonego przezeń duszpasterstwa, jak również dzieje kościelne instytucji jak bractw, szkoły itd.

Szczupłość źródeł nie pozwala przedstawić pełnego obrazu dziejów wymienionej parafii, stąd w wielu wypadkach trzeba było uciekać się do hipotez, posługując się analogami z historii innych parafii i życia kościelnego na Warmii w ogóle.

Monografie parafii są bardzo częstym zjawiskiem w literaturze dotyczącej przeszłości Kościoła. Najczęściej podejmują ją proboszczowie odnośnie własnych parafii z okazji różnych jubileuszów. Nie są to jednak opracowania naukowe. Chcąc ułatwić autorom pracę nad przedstawieniem dziejów parafii, ks. T. Długosz ogłosił w „Przeglądzie Teologicznym” artykuł, w którym wysunął konkretne zagadnienia, jakie winna uwzględniać monografia parafii: podał wskazówki metodyczne i zwrócił uwagę na dyscypliny pomocnicze przy tego rodzaju pracach. Według niego monografia ma dać przekrój życia religijnego w danym terenie.

Nieco inne wymogi przy opisie parafii wysunął Instytut Geografii Historycznej przy Katolickim Uniwersytecie Lubelskim założony uchwałą KUL-u z dnia 14.X. i 15. XI. 1957 roku. Celem tego Instytutu to „ujęcie w formie słownikowej całokształtu instytucji kościelnych zwłaszcza parafii i klasztorów na całym obszarze historycznej Polski. W badaniach nad dziejami polskich parafii zwrócono uwagę na socjologię religii nie dość wykorzystywaną przy tego rodzaju opiniach. Na przykładzie właściwej oceny średniowiecznej historii, różnie przedstawianej przez historyków, postulowano nowe kierunki badań nad przeszłością Kościoła, by oddawały one rzeczywisty obraz w danym okresie czasu. Szczególną zasługę w postulowaniu tych nowych kierunków badań nad przeszłością Kościoła ma Gabriel Le Bras.

W oparciu o najnowsze badania z zakresu socjologii religii w Instytucie tym przedstawiono dezyderaty, jakie stawia obecnie nauka monografiom parafii. Schemat ten obejmuje następujące pozycje: dzieje instytucji, patronat, podległy obszar, liczba ludności, świątynia parafialna, inne świątynie, szpital i kościół szpitalny, liczba podopiecznych, szkoła, liczba uczniów, organizacja wiernych, liczba członków, pielgrzymki, misje itd. W oparciu o ten schemat zostały podane opisy trzech parafii: Trzebiszów, Pawłów i Bozek.

Diecezja warmińska posiada dość duży dorobek w dziedzinie monografii parafii. Wśród autorów na pierwsze miejsce wysuwa się ks. G. Matern. Dał on opracowanie dziejów parafii Szalmia i monografię parafii w Reszlu. W monografii tej uwzględnił takie zagadnienia jak początki parafii, budowle kościelne, uposażenie duchowieństwa, służba kościelna, szpitale, duszpasterstwo i kościoły filialne. Pisząc zaś o kościele św. Piotra i Pawła w Reszlu przedstawił chronologicznie jego dzieje: jego budowę, wyposażenie, zniszczenia w czasie wojen szwedzkich, pożary itd.. Przy końcu dołączył wykaz zabytków przechowywanych w skarbcu kościelnym.

W poszukiwaniu polskich wzorów monografii parafii trzeba zwrócić uwagę na prace powstałe na Seminarium Instytutu Geografii Historycznej przy KUL-u. Z szeregu opracowań powstałych na tym Seminarium trzeba wyliczyć następujące: H. Grocholskiego, Sieć parafialna archidiakonatu zawichojskiego do końca XVI w., Lublin 1958, St. Jopa, Powstanie i rozwój sieci parafialnej w archidiakonacie sandomierskim, Lublin 1961 (maszynopis), P. Szafrana, Rozwój średniowiecznej sieci parafialnej w Lubelskim, Lublin 1958 (maszynopis), Eug. Wiśniowskiego, Rozwój sieci parafialnej w prepozyturze wiślickiej, Warszawa 1965 i praca St. Litaka, Formowanie sieci parafialnej w Łukowskim do końca XVI w. Analizując ostatnią pracę można zauważyć, że autor podzielił cały materiał na cztery rozdziały: 1. Sytuacja osadnicza, 2. Przestrzenny rozwój sieci parafialnej, 3. Podstawy materialne parafii i 4. Proces tworzenia parafii.

Godną uwagi jest monografia parafii Niegowici ks. T. Długosza (maszynopis), Kraków 1949. Dzieje parafii i kościoła przedstawione są w następujących rozdziałach: Przeszłość ogólna okolicy (a. Przed 45 wiekami, b. Uwarstwienie społeczne, c. Przyrost ludności, d. Stosunki wyznaniowe okolicy), Początki parafii, Dawny kościół, Utrzymanie kościoła, Ofiarność parafian, Szafarstwo sakramentów, Metryki parafii niegowickiej, Książki po parafiach, Bractwa kościelne, Uposażenie probostwa, Dom ubogich, Szkoła.

Wiele też prac powstało na seminarium uniwersyteckim ks. T. Glemmy w Krakowie po drugiej wojnie światowej. Autorowie powstałych wtedy opracowań trzymali się w przedstawianiu dziejów bądź układu rzeczowego, bądź chronologicznego. I tak ks. J. Wolny przedstawił dzieje parafii Siemonia w układzie rzeczowym według następujących zagadnień: Powstanie parafii, Dzieje kościoła i jego uposażenie, Życie religijno-moralne w parafii Katalog proboszczów i wikariuszy. O. E. H. Wyczawski w pracy nad dziejami parafii Wiązownica zastosował układ chronologiczny. Praca składa się z trzech rozdziałów i każdy odpowiada pewnemu okresowi w życiu parafii. W ramach poszczególnych rozdziałów zostały omówione zagadnienia wchodzące w zakres parafii, jak: Uposażenie, Życie religijne, Działalność poszczególnych duchownych itd. W innej pracy o parafii augustiańskiej w Radecznicy nad Sanem O. E. H. Wyczawski przedstawił jej dzieje znowu w układzie rzeczowym według następujących zagadnień: Założenie Radomyśla i budowa pierwszego kościoła, Erekcja parafii i prepozytury, Fundacja Augustianów, Życie zakonne i kasata klasztoru. W dodatku został umieszczony Katalog radomyskich Augustianów. Praca ta zasługuje na uwagę również, dlatego, że autor uwzględnił w niej nie tylko działalność duszpasterską Augustianów, ale również ich życie zakonne, wykazując na podstawie dostępnych źródeł zależność wyników w pracy duszpasterskiej od stopnia obserwy zakonnej.

W niniejszej pracy zastosowano układ rzeczowy. Cały materiał został podzielony na pięć rozdziałów: w pierwszym zostały omówione początki parafii z uwzględnieniem pierwotnego osadnictwa, drugi rozdział poświęcono kościołowi parafialnemu i jego wewnętrznemu wyposażeniu, trzeci dotyczy duchowieństwa i wiernych parafii gietrzwałdzkiej ze szczególnym uwzględnieniem stosunków narodowościowych, rozdział czwarty mówi o uposażeniu kościoła, plebana, wikariusza i nauczyciela, wreszcie w piątym rozdziale jest mowa o duszpasterstwie i życiu religijnym w parafii.

Opracowań dotyczących bezpośrednio parafii gietrzwałdzkiej do 1877 roku, jak już wspomniano, faktycznie nie ma. Dużo pisano o Gietrzwałdzie w związku z objawieniami Matki Boskiej, których widownią był on w 1877 roku. Niektóre z tych pozycji, traktując o tych wydarzeniach nawiązywały do historii miejscowości i parafii. Prace te jednak podają jedynie skąpe wiadomości o tym przedmiocie, a nawet przynoszą błędne informacje, jak np. przez M. Noskowicza odnośnie początków kościoła. Nie bez znaczenia jednak dla opracowania dziejów parafii Gietrzwałd są prace dotyczące terenu całej Warmii. Prace te stanowią często dobre tło dla historii Gietrzwałdu.

Na wstępie należy omówić stosunkowo liczną a częstokroć niezwykle cenną grupę starszych prac o Warmii, które ukazały się w XIX w. i na początku XX w., w okresie przed pierwszą wojną światową. Z badaczy, którzy zajmowali się przeszłością zasługuje na uwagę redaktor urzędowego organu warmińskiej kurii biskupiej „Pastoralblatt” ks. Franciszek Hipler. Spośród licznych jego prac niektóre ukazały się we wspomnianym organie, inne w założonym w 1866 roku lokalnym czasopiśmie naukowym, poświęconym przeszłości Warmii „Zeitschrift für die Geschichte und Altertumskunde Ermland”, a wiele wydał osobno. Do najbardziej znanych należą rozprawy dotyczące szkolnictwa i wychowania na Warmii i dziejów wojen szwedzkich. Głównie jednak zasłużył się ks. Fr. Hipler przez wydawanie źródeł do historii Warmii. W 1899 roku ukazały się konstytucje synodalne metropolii ryskiej, a w latach 1895-1896 dekrety synodalne warmińskie i ryskie, następnie źródła do działalności Mikołaja Kopernika, Marcina Kromera i innych.

Pierwszy katalog duchowieństwa parafialnego opracował ks. Dziekan Ed. Stock z Barczewa, ogłaszając drukiem w latach 1875-1878 w „Pastoralblatt”. Katalog ten zawiera stosunkowo duży zbiór nazwisk proboszczów jak i wikariuszy pracujących w diecezji warmińskiej. Jednakże w katalogu brak dokładnych wiadomości w odniesieniu do poszczególnych duchownych.

Bardziej szczegółowy katalog duchowieństwa warmińskiego sporządził w 1911 roku ks. S. Hoppe. Nie został on jeszcze ogłoszony drukiem a obecnie znajduje się w Bibliotece Seminarium Duchownego w Olsztynie. Zawiera on kompletniejsze zestawienie duchownych pracujących od początku istnienia diecezji od katalogu ks. Ed. Stocka. Ponadto podaje nieco wiadomości odnośnie tychże duchownych, czego brak poprzedniemu.

Prace ks. Augustyna Kolberga dotyczą uposażenia biskupstwa warmińskiego i stanu gospodarczego na Warmii w chwili zajęcia jej przez Prusy, zaś ks. J. Kolberga argenterii wielu kościołów na Warmii i najstarszych ksiąg metrykalnych diecezji warmińskiej, co jest o tyle ważne, że najstarsze księgi wielu parafii warmińskich - wśród nich i gietrzwałdzkiej - zostały z polecenia władz rządowych i kościelnych w grudniu 1944 wysłane do Berga - Kolbra w Harz i obecnie znajdują się w Państwowym Archiwum w Berlinie.

G. Matern, oprócz monografii parafii Szalmia i Reszel, ogłosił szereg artykułów pokrewnej dziedziny: o duszpasterstwie wśród Prusów, o obowiązku ciążącym na parafiach przy budownictwie i utrzymaniu budowli kościelnych, o bractwach żebraczych, o kulcie Najświętszego Sakramentu na Warmii i o szpitalach na Warmii.

Z okresu przed pierwszą wojną światową również historiografia polska może wykazać się pewnym, co prawda, skromnym wkładem w przedstawieniu dziejów Warmii. Zaliczyć tu należy pracę K. E. Sieniawskiego o biskupie warmińskim, w której autor zajmuje się bardzo szczegółowo zagadnieniami etnicznymi, wyznaniowymi i kulturalnymi ludności pruskiej na terenie Warmii. Drugi przedstawiciel historiografii polskiej tego okresu, Wojciech Kętrzyński, poświęcił swoje prace historii ludzkości na terenie Warmii i Prus.

Bardzo wiele prac dotyczących przeszłości Warmii wyszło po pierwszej wojnie światowej. Wydana w 1926 roku praca H. Steffena dotyczy uposażenia duchowieństwa na terenach podległych zakonowi krzyżackiemu (w tym i Warmii) w okresie od XII-XVI w .Na szczególną uwagę zasługują prace V. Rohrich’a omawiające dzieje osadnictwa na Warmii w ogóle. Działalność naukową V. Rohrich’a rozpoczyna się w prawdzie na długo przed pierwszą wojną światową - on sam umarł w 1925 roku, - ale główne jego prace, w szczególności niedokończona historia biskupa warmińskiego, były drukowane już po pierwszej wojnie światowej, a ostatnia dopiero po jego śmierci. V. Rohrich w swoich pracach zwrócił szczególną uwagę na rozmieszczenie etniczne elementu pruskiego, niemieckiego i polskiego na terenie Warmii oraz na zmiany zachodzące w stosunkach tych grup etnicznych w zasiedleniu Warmii w XIII-XVI w. Inna poważna jego praca, bardzo obszerna, to dzieje wojny trzynastoletniej na Warmii.

Osadnictwa na Warmii dotyczą prace M. Schmauch´a, który interesował się głównie wiekiem XV i XVI, zwracając uwagę na rolę aktualnego wówczas osadnictwa polskiego. Na podkreślenie zasługuje u tego uczonego, jak również u V. Rohrich’a, zasługuje wyjątkowy obiektywizm.

Wymienić należy również pracę o zabytkach na terenie Warmii K. H. Clasen´a. Między innymi omówił on szczegółowo figurę matki Boskiej Bolesnej w kościele gietrzwałdzkim pochodzącą z okresu późnego średniowiecza.

Historiografię polską z okresu międzywojennego reprezentują H. Łowmiański i Karol Górski. Działalność naukowa tych uczonych wzmogła się jeszcze po drugiej wojnie światowej. Prace H. Łowmiańskiego, zarówno sprzed, jak i po drugiej wojnie światowej dotyczą stosunków etnicznych ludności pruskiej. Z prac K. Górskiego należy wymienić zwłaszcza jedną, która, chociaż tytuł sugeruje, jakby odnosiła się tylko do Pomorza, jednakże przedstawia również zniszczenia wojenne z okresu wojny trzynastoletniej na terenie Warmii.

Po drugiej wojnie światowej wzmogła się liczba polskich pozycji o tematyce warmińskiej. Zajmują się one głównie zagadnieniami ludności polskiej, stosunków kościelnych i szkolnictwa.

Poważną rolę stanowią prace bp. J. Obłąka poruszające zagadnienia języka polskiego oraz stosunków kościelnych w XIX w. na Warmii i na terenach przyłączonych do diecezji warmińskiej na początku XIX w. Wymienić tu należy artykuł o początkach kapituły warmińskiej ze szczególnym uwzględnieniem jej uposażenia. Zostały w artykule omówione przyczyny, które skłoniły biskupa do przydzielenia ziemi Bertingen i Gudikus kapitule. Dalej historia biskupstwa warmińskiego, która stanowi trzecią pozycję tego zakresu obok pracy K. E. Sieniawskiego i V. Rohrich’a. Omawia ona zagadnienia gospodarcze i ustrojowe biskupstwa warmińskiego w całym okresie jego istnienia aż do czasów najnowszych. Zawiera również szczegółowy katalog biskupów warmińskich.

Zagadnieniu języka polskiego w kościele, głównie w kazaniach na terenie diecezji warmińskiej w XIX w. poświęcona jest praca ks. J. Wojtkowskiego.

O sposobie zaś budowania kościołów, głównie domów mieszkalnych na Warmii pisał Fr. Klonowski. Praca ta zaopatrzona jest bogato w szkice i mapy.

Z seminarium historii Średniowiecznej H. Łowmiańskiego na Uniwersytecie Poznańskim wyszła praca M. Pollakówny, w której autorka zwraca szczególną uwagę na kwestię rozmieszczenia ludności pruskiej w zestawieniu z innymi grupami etnicznymi. Zainteresowaniu kwestii zaniku pruskiej ludności dała ona wyraz na innym miejscu. Prace M. Pollakówny są cenne przy niniejszym opracowaniu dziejów Gietrzwałdu, gdyż zagadnienie etniczne elementu pruskiego na terenie parafii Gietrzwałd było pierwszorzędnego znaczenia.

Pod kierunkiem M. Pollakówny została napisana w 1957 roku magisterska praca przez. Anielę Olczyk o rozmieszczeniu parafii w diecezji warmińskiej do 1525 roku, stanowiąca pewne uzupełnienie do tematyki osadniczej i chociaż nie wnosi ona nowych momentów do historii Warmii, ale ustala dotychczasowe wyniki badań, co do datowania parafii na tym obszarze. Znać z tej pracy wyniki badań metodycznych Instytutu Geografii Historii Kościoła w Polsce przy Uniwersytecie Katolickim w Lublinie.

Zupełnie inny charakter ma praca B. Leśniodarskiego omawiająca szczegółowo kwestię stanu prawnego władztwa biskupiego na Warmii, zarówno wobec krzyżaków, jak i później wobec Polski.

Niemiecką literaturę ostatniej doby reprezentuje wydana w 1953 roku rozprawa Gebharda Matern’a. O stosunkach kościelnych na Warmii w okresie późnego średniowiecza. Praca ta jest godna zainteresowania, gdyż opiera się na nowych materiałach z Archiwum Watykańskiego dzięki temu zawiera szereg nowych szczegółów dotyczących duchowieństwa, jego uposażenia i szkolnictwa.

Główną podstawę napisania niniejszej pracy stanowią źródła znajdujące się w Archiwum Diecezji warmińskiej w Olsztynie (ADWO) i w Archiwum Parafialnym w Gietrzwałdzie (APG); korzystano również z archiwów sąsiednich parafii celem szerszego wytłumaczenia niektórych trudności historycznych pracy.

Przystępując do omawiania źródeł, odstępuję od ogólnie przyjętego podziału na źródła rękopiśmienne i drukowane.

Autentyczne dokumenty lokacyjne posiadają wsie: Gietrzwałd, Pęglity, Hermsdorf i Naglady. Dokumenty te zostały wydane drukiem W odpowiedzi na Kodeksie Dyplomatycznym Warmińskim (CDW) staraniem uczonych M. Saage’ego i K. Woelke’go w 1864 roku.

Nie ma pewności, co do dokumentu lokacyjnego wsi Woryty. Szerzej ta sprawa zostanie omówiona w rozdziale pierwszym przy początkach parafii gietrzwałdzkiej. Dla wsi Rentyny został wystawiony wtórny dokument lokacyjny, gdyż pierwszy zaginął.

Najstarszy opis kościoła, jego wyposażenia i uposażenia, pochodzi z 1580 roku; zrobiony z polecenia bp. M. Kromera, obejmuje 4 strony rękopisu w języku łacińskim formatu A4. Nie wiadomo kto go sporządził. Być może został on zrobiony w czasie wizytacji parafii gietrzwałdzkiej w tym okresie czasu.

Duże znaczenie o charakterze porównawczym dla poznania życia religijnego na Warmii mają dokumenty wydane w „Pastoralblatt” z 1572 roku z czasów bp M. Kromera, głównie zaś wyniki wizytacji generalnej z tego czasu. Dają one obraz aktualnego stanu kościołów na Warmii, ich wyposażenia i duszpasterskiej działalności. Wspomnieć by tu jeszcze należało na edykt tego biskupa w sprawie przyjmowania sakramentów św. i praktyk religijnych przez wiernych z 1570 roku.

Do naszych czasów dochowały się dokumenty wizytacji generalnej z 1609 roku przeprowadzonej w archiprezbiteracie dobromiejskim z polecenia bp Szymona Rudnickiego. Nazwisko wizytatora nie jest znane. Protokół wizytacji obejmuje 8 stron rękopisu formatu A4 i zawiera opis wnętrza kościoła, zakrystii, cmentarza, uposażenia kościoła, plebana itd. Z racji tej wizytacji został sporządzony przez wizytatora protokół pro wizytacyjny obejmujący jedną stronę rękopisu formatu A4.

W 1798 roku wizytacji generalnej parafii gietrzwałdzkiej dokonał kanonik Justus Soczewski z polecenia bp Karola Hohenzollerna. Rękopis wizytacyjny, będący własnością Archiwum Parafialnego w Gietrzwałdzie, obejmuje 8 stron rękopisu w języku łacińskim formatu A4. Są to odpowiedzi na 40 pytań wizytacyjnych. Informacje z tej wizytacji podają więcej szczegółów o wewnętrznym urządzeniu kościoła, o samym kościele jako budowli, wyposażeniu zakrystii, uposażeniu kościoła i plebana i o duszpasterstwie.

Bardziej szczegółowa była wizytacja generalna w 1858 roku Protokół wizytacyjny obejmuje 70 stron rękopisu formatu A4. Są to odpowiedzi na pytania zaznaczone w formularzu drukowanym. Protokół jest oprawiony i znajduje się w Archiwum Diecezji Warmińskiej w Olsztynie. Wizytacji dokonał kanonik Thiedig z polecenia bp Filipa Krementz’a.

Oprócz wyżej wymienionych protokołów wizytacji generalnych zachowały się jeszcze w Archiwum Diecezjalnym w Olsztynie akta niektórych wizytacji dziekańskich. Zawierają one nieco mniej materiału, ale w niektórych wypadkach stanowią jedyne źródło do stwierdzenia stanu religijnego i gospodarczego parafii gietrzwałdzkiej w badanym okresie czasu. Zachowały się akta wizytacji z następujących lat: 1676, 1753,1779, 1789-1804, 1838-1847.

Najstarszy inwentarz kościoła, nie zaopatrzony zresztą w datę, pochodzi z ok. 1685 roku. Podaje on opis wnętrza kościoła, zakrystii, uposażenia kościoła i plebana. Następny inwentarz mamy z 1731 roku, który zawiera dość szczegółowy opis kościoła, zakrystii spis biblioteki parafialnej, a ponadto wykaz ubezpieczonych budynków gospodarczych przy kościele gietrzwałdzkim. Bardzo szczegółowy inwentarz pochodzi z 1798 roku inwentarzu tym, oprócz opisu wnętrza kościoła i stanu zakrystii, został podany porządek nabożeństw w kościele.

Poza tymi trzema inwentarzami, znajdują się jeszcze sporządzone w układzie chronologicznym spisy rzeczy, czy to zakupionych czy też ofiarowanych kościołowi gietrzwałdzkiemu w XIX w. Przy końcu księgi inwentarzowej znajduje się opis z postanowień bp Andrzeja Szembeka z 1729 roku, wskazujący, jakie były opłaty za czynności ustalone dla proboszczów wiejskich.

Nadto w Archiwum Parafialnym w Gietrzwałdzie znajdują się różne akta, dotyczące przeszłości parafii. Jest to przede wszystkim korespondencja, prowadzona przez proboszczów z kurią biskupią, władzami świeckimi, osobami prywatnymi, itd. Odnosi się ona głównie do wieku XIX i częściowo do w. XX, lecz wiąże się w wielu wypadkach z dawniejszymi czasami i obejmuje następujące zagadnienia: uposażenie kościoła (legaty, dochody z okazji czynności duszpasterskich itd.),przebudowy kościoła, utrzymania cmentarza, budowy i remontu plebani i budynków gospodarczych, szkoły i jej funkcjonowania i kancelarii parafialnej.

Do źródeł zaliczyć trzeba jeszcze wilkierze gietrzwałdzkie z 1636 roku i 1676 roku zachowane w oryginałach. Egzemplarz z 1636 roku i 1676r, pod względem treści jest identyczny z egzemplarzem z 1676 roku, jedynie ten ostatni pod względem stylistycznym jest nieco poprawiony. Wilkierze te pisane po polsku, są tłumaczeniem dawnego wilkierza niemieckiego. Stąd też tekst w wielu wypadkach jest trudny do zrozumienia ze względu na dawne wyrażenia, czy to polskie czy też niemieckie, używane wówczas w Gietrzwałdzie i okolicy. Obowiązywał ten wilkierz nie tylko w Gietrzwałdzie, ale w całym powiecie olsztyńskim a całość składa się z 70 artykułów. Dla przedstawienia obrazu wsi z tego czasu daje on bardzo bogaty materiał.

Przy opracowywaniu życia parafialnego w Gietrzwałdzie wykorzystano też uchwały synodalne diecezji warmińskiej. Na podstawie bowiem poszczególnych dekretów synodalnych można było częstokroć odtworzyć stan religijny, przynajmniej od strony jak powinno być. Szczególnie są one ważne przy opracowywaniu życia parafialnego w okresie średniowiecza, do którego to czasu kompletnie brak innego materiału źródłowego.

Wszystkie wymienione tu źródła są jednak fragmentaryczne i nie dają pełnego obrazu parafii gietrzwałdzkiej w ciągu wiekowego jej istnienia. Szczególnie odnosi się to do studium nad religijnością parafii. Źródła te pozwalają tylko na ustalenie pewnych ogólnohistorycznych zrębów, a liczne luki, trzeba było wypełniać hipotezami, opartymi często na bardzo kruchych podstawach, bo na materiale źródłowym innych parafii na Warmii czy Polsce.

Niniejsza praca obejmuje dzieje parafii gietrzwałdzkiej po rok 1877. Postawienie takiej cezury czasowej uzasadnia się tym, że od tego roku, w związku z objawieniami Matki Boskiej, począł się gwałtownie zmieniać charakter parafii. Z parafii przeciętnej, stał się jednym z głównych ośrodków kultowych w diecezji warmińskiej. Stąd też i przy opracowywaniu historii Gietrzwałdu musi się stosować nieco inne metody od 1877 roku nie wystarczy tu już metoda historyczna, ale chcąc zbadać naukowo wymienione zjawiska cudowne, historyk musi uciec się do teologii. Zamiarem moim jest opracować i nowsze dzieje Gietrzwałdu, zwłaszcza, że zebrałem już sporo materiału.

Pracę pisałem w Seminarium Historii Kościoła w Polsce na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie pod kierunkiem ks. prof. dra Eug. Wyczawskiego, wobec którego poczuwam się do największej wdzięczności za cenne rady i zachętę w pracy.

Rozdział I
Początki parafii

Diecezja warmińska początkami swymi sięga pierwszej połowy XIII w. Skoro plemiona pruskie zostały ujarzmione przez krzyżaków, papież Innocenty IV zlecił w 1243 roku biskupowi Wilhelmowi z Modeny, legatowi swemu na te tereny, dokonać na ziemiach pruskich organizacji kościelnej. W ten sposób powstały cztery diecezje: chełmińska, pomezańska, warmińska i sambijska. Diecezja warmińska obejmowała środkowy teren ziemi pruskiej i obszarem swoim była największa. Terytorium każdej diecezji zostało podzielone na trzy części, z których jedną otrzymywał biskup każdej diecezji jako beneficjum, a dwie części zatrzymywał zakon krzyżacki, na którym ciążył obowiązek kolonizowania kraju i utrzymywania w nim ładu i porządku. Po układach z krzyżakami, dnia 27 kwietnia 1251 roku zostały wydzielone biskupowi warmińskiemu jako beneficjum ziemie leżące w pośrodku diecezji, pokrywające się w znacznej mierze z późniejszymi powiatami: Braniewo, Lidzbark, Olsztyn i Reszel. Chociaż biskup był bezpośrednim i zwierzchnim władcą tych ziem, jednakże była to władza pozorna. Faktycznie bowiem panowanie sprawował nad nim zakon krzyżacki. Miał on swojego przedstawiciela w Lidzbarku, który spełniał funkcję dowódcy wojskowego i był sędzią w sprawach cywilnych. Władzę biskupią na terenie swego beneficjum trzeba określić jako dominium a nie imperium.

Pierwszym biskupem warmińskim został w 1250 roku Anzelm z zakonu krzyżackiego. O jego wyborze zadecydował arcybiskup Sauerbeer z Rygi, do którego metropolii zostały dołączone w 1255 roku diecezje pruskie. Anzelm jako stolicę biskupią obrał Braniewo z tamtejszym kościołem św. Andrzeja jako katedralnym. Przy tej katedrze ustanowił w 1260 roku kapitułę złożoną z 16 członków, i której jako uposażenie wydzielił ziemie leżące w okolicach Pieniężna i Fromborka. Ponieważ kapituła uważała, że ziemie nadane nie wystarczą jej na utrzymanie, podjęła przeto starania u swego biskupa o jej powiększenie. Bp. Herman z Pragi dodał jej jeszcze w 1343 roku ziemie Bertingen i Gudicus leżące w południowej części Warmii i pokrywające się mniej więcej z dzisiejszym powiatem olsztyńskim. Teren ten był wówczas pokryty jeszcze puszczą i nie miał dokładnie określonych granic w stosunku do majątku biskupa. Dopiero pierwszy burgrabia Olsztyna Jan z Lajs, oddzielił w 1388 roku ziemie kapitulne od ziem należących do biskupa. Warto zaznaczyć, że rozdział majątku kapitulnego od majątku biskupiego, oczywiście w oparciu o wzory zachodnie, dokonał się w Polsce znacznie wcześniej.

Ziemia Bertingen obejmowała obszar późniejszych miejscowości: Brąswałd, Bartąg, Dywity, Olsztyn i Sząbruk, nadto prawdopodobnie teren parafii Gryźliny i Butryny. Ziemia zaś Gudicus ciągnęła się wzdłuż rzeki Pasłęki i obejmowała tereny późniejszych parafii: Nowe Kawkowo, Jonowo, Wrzesina i Gietrzwałd. Jeszcze dziś pozostałością dawnej nazwy Gudicus jest wieś Godki leżąca na terenie parafii Wrzesina.

Obszary te, bogate w lasy, pokryte licznymi jeziorami, były rzadko zaludnione przez ludność pruską. Gdy w drugiej połowie XIII w. wybuchło ogólno pruskie powstanie przeciw krzyżakom, wspomagane przez Litwinów, bardzo zacięte walki toczyły się w Pogesanii, do której to krainy należały ziemie Bertingen i Gudicus. Wskutek tego tereny te opustoszały do tego stopnia, że z ludności pruskiej pozostały tylko nieliczne rodziny trudniące się rybołówstwem i myślistwem. Zapanował spokój, ale jak to określił niemiecki historyk V. Röhrich w swojej historii biskupstwa warmińskiego, był to „spokój cmentarza”. Po uśmierzeniu powstania tak biskup jak i kapituła podjęli intensywną akcję kolonizacyjną. Osadzano głównie ludność niemiecką i pruską. Niemców lokowano przeważnie po wsiach, gdzie projektowano zbudowanie kościoła. Prusów zaś po wsiach okolicznych.

Fakt, że w pierwszej połowie XIV w. źródła wspominają o kilku zorganizowanych wsiach na tym terenie, świadczyły, że ten tzw. „spokój cmentarza” nie trwał długo. W interesie bowiem zarówno biskupa warmińskiego jak i kapituły leżało szybkie skolonizowanie tych ziem przede wszystkim ze względów gospodarczych. Jednakże nie jest również wykluczone współdziałanie w tej działalności osiedleńczej zakonu krzyżackiego, który tę właśnie akcję zaliczał do naczelnych zadań swojej polityki wewnętrznej. Gdy więc kapituła w 1343 roku otrzymała ziemie Bertingen i Gudikus majątki te były już częściowo zasiedlone a kapituła tylko kontynuowała dalszą akcję osiedleńczą. O intensywności tej akcji świadczą pośrednio daty wystawienia dokumentów lokacyjnych dla tzw. wsi kościelnych, to znaczy dla tych, w których projektowano wybudowanie kościoła i założenie parafii. I tak Jonkowo otrzymało dokument lokacyjny w 1345 roku, Gietrzwałd 1352 roku, Olsztyn 1353 roku, w 1352 lokowano wsie Klewki i Wrzesinę, Klebark 1357, Gryźliny 1358, Brąswałd 1363 roku, w tym samym roku Bartąg, Dywity w 1366 roku, Sząbruk 1383 roku, Purda 1384 roku i Butryny 1412 roku. Na podstawie tych dat trzeba przyjąć, że Gietrzwałd należy do najstarszych „wsi kościelnych” na ziemi Bertingen i Gudikus.

Wielkość wsi kościelnych nie była jednakowa, bo Bartąg miał 40 łanów, Brąswałd 50 łanów, Butryny 76 łanów, Dywity 45 łanów, Gutkowo 56 łanów, Gietrzwałd 70 łanów, Jonkowo 60 łanów, Kawkowo 44 łany, Klebark 30 łanów, Purda 70 łanów, Sząbruk 65 łanów i Wrzesina 37 łanów. Z kolei należy podkreślić, że zastawienie okolicznych wsi kościelnych wysuwa Gietrzwałd do największych. Przewyższały go jedynie Butryny o 6 łanów. Mogłoby to wskazywać na wcześniejszą datę lokalizacji Gietrzwałdu, ponieważ w pierwszej połowie XIV w. wsie, gdzie miał stanąć kościół obejmowały przeciętnie 80 łanów. Nie kłóci się z tym data lokalizacji Gietrzwałdu w 1352 roku, sama osada bowiem mogła istnieć już wcześniej, a tylko w wymienionym roku otrzymać lokację na korzystniejszych warunkach.

Omawiane wyżej wsie kościelne mają w większości nazwy niemieckie: Brunswaldt, Caukendorff, Dyterichswaldt, Greszlingk, Jankendorff, Klebargk, Kuckendorff, Schonebergk, Schonenbruche, Sussenthal. Czy były to nazwy dane przez Niemców zasadźców poszczególnych wsi, czy też przetłumaczone na język niemiecki z dawnych nazw pruskich, trudno obecnie stwierdzić. Nadto, że mogły to być przetłumaczone nazwy pruskie wskazywał V. Röhrich w swej pracy o pierwotnym osadnictwie olsztyńskim.

Dzisiejsza nazwa Gietrzwałd pojawia się w dokumentach dopiero w połowie XVI w. i jest to prawdopodobnie spolszczonym starym mianem wsi Dytherichswaldt. Na skutek silnej imigracji ludności polskiej na omawiane tereny, dawne nazwy niemieckie uległy spolszczeniu. Analogiczne wypadki można zauważyć w sąsiednim powiecie ostródzkim, gdzie Wittenwalde przeszło w Wigwałd, Lewald na Lewałd, Margenwalde na Marwałd. O ile więc się przyjmie, ze teren parafii Gietrzwałd został w znacznej mierze zasiedlony przez ludność polską na przełomie wieku XV na XVI, wówczas na ten czas należałoby przyjąć pojawienie się nazwy Gietrzwałd. Od wieku XVI-XIX nazwa ta uległa nieznacznym zmianom. Np. nazywano tą wieś Jerwałd, Jetrzwałd, Jerzwałd, Dietrzwałd itd. Obok tej nazwy używano również formy niemieckiej Dytherichswaldt, Której pisownia uzależniona była oczywiście od stosowanej w różnym czasie ortografii. I tak np. w 1518 roku używano Dittrichswalde, w 1609 roku Ditrichswald, w 1686 Ditterswald, 1715 roku Ditterswalde, w 1870 roku Dietrichswalde albo przy stosowanej innej pisowni Dittrichswalde.

Nazwa Dytherichswald użyta w dokumencie lokacyjnym wydaje się być pochodzenia niemieckiego: Diderich-Wald, a więc jakiś Diderich i las. Tak też tłumaczono etymologicznie nazwę tej miejscowości w szkołach podstawowych w Gietrzwałdzie przed roku 1939. Twierdzono, że w okolicach Gietrzwałdu znajdował się zamek krzyżacki, którego zwierzchnikiem był niejaki Dittrich czy Diderich. Wokół rozciągały się dziewicze lasy i teren niezamieszkały. Wspomniany już historyk Warmii V. Röhrich nie przyjmuje jednak tego tłumaczenia, ale wysuwa swoje. Uważał on, że osada ta powstała wśród dziewiczych lasów i jej pierwotne brzmienie było dichter-Urwald (dziewiczy las). Czy więc nazwa ta „dziewiczy las” buła pierwotnym nazwaniem wsi, czy też było to tylko tłumaczenie bliżej nieznanego terytorium z języka pruskiego na razie nie można powiedzieć. Wsie leżące wokół Gietrzwałdu mają nazwy pruskie: Woryty, Rentyny, Naglady, Lajsy i Pęglity. Można z tego wysunąć przypuszczenie, że Gietrzwałd miał jakąś bliżej nie znaną nazwę staropruską, która używana była przed przybyciem na ten teren kolonistów.

Ks. Wł. Chodkowski w artykule: „Moje wspomnienie z Kulturkampu” wyprowadza nazwę Gietrzwałdu z języka litewskiego i tłumaczy ją w ten sposób: girtis - kogut, wałd - władanie. Przyjmuje więc, że termin Gietrzwałd oznacza moc kogucią. Z tym jednak tłumaczeniem nie można się zgodzić, gdyż źródła nie wspominają o żadnej osadzie litewskiej w najbliższej okolicy, ani też o tym, by Litwini zapuszczali się w te strony Olsztyna. Reasumując wymienione tu próby tłumaczenia źródła nazwy Dytherichswaldt, należy przyjąć, że najwięcej przekonywująca jest argumentacja V. Röhrich’a który wyprowadza ją z nazwy dichter Urwald (dziewiczy las), która to nazwa mogła istnieć w nieznanym dzisiaj brzmieniu pruskim jeszcze przed przybyciem niemieckich osadników na ten obszar.

Czas powstania Gietrzwałdu należy określić na podstawie daty wystawienia dokumentu lokacyjnego z 19 maja 1352 roku z tym, że jak to już wspomniano, nie jest wykluczone wcześniejsze jego założenie. Z treści tego dokumentu wynika, że sołtys Andrzej otrzymał na terenie ziemi Gudicus 70 łanów od kapituły warmińskiej na założenie wsi Dytherichswaldt. W dokumencie tym wymienione są też uprawnienia sołtysa, podany jest rodzaj i wysokość daniny na rzecz kapituły, nadto okres wolnizny na 4 lat. Krótkotrwałość tego okresu również nasuwa przypuszczenie, że osada mogła istnieć już wcześniej, a przywilej lokacyjny wystawiony został jedynie dla potwierdzenia stanu prawnego ludności do otrzymania ziemi, względnie do rozszerzenia jakichś już praw, lub też, co bardziej prawdopodobne, dla zaprowadzenia w niej organizacji wsi niemieckiej. Zgodnie bowiem z panującym zwyczajem ludność osadnicza przy zakładaniu wsi zwolniona była od ciężarów, tak w Polsce jak i na Warmii, na rzecz właściciela przez następujący okres czasu: a/ przy polach wyrobionych od 3-7 lat, przy terenach pokrytych zaroślami od 8-10 lat, na terenie zaś leśnym 20 lat i wzwyż.

Porównując nadto lata wolne udzielone przez kapitułę warmińską w tym samym roku 1352 w najbliższej okolicy według przywilejów lokacyjnych dla innych wsi, uderza zbyt wielka różnica. Np. wieś Skapigody otrzymała 15 lat wolnych, Wrzesina, pomimo ludności pruskiej, 14 lat wolnych, Gutkowo, zamieszkałe również przez ludność pruską, miało 12 lat wolnych. Następnie spotyka się również osady, które w chwili otrzymania dokumentu lokacyjnego nie otrzymały żadnych lat wolnych, np. w najbliższej okolicy w sąsiedztwie Gietrzwałdu, wieś Naglady, a ze „wsi kościelnych” Sząbruki Nowe Kawkowo. Wieś Brąswałd, leżąca na południowej stronie Olsztyna, założona została w 1337 roku, a dokument lokacyjny otrzymała dopiero w 1363 roku, czyli 30 lat później. Sam Olsztyn został założony 31 grudnia 1348 roku, a przywilej lokacyjny otrzymał dopiero 31 grudnia 1353 roku i nadto 14 lat wolnizny. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by datę powstania wsi Gietrzwałdu przesunąć wstecz od daty wystawienia dokumentu lokacyjnego o jakieś 30 lat, to jest na rok około 1320. Dyplom lokacyjny został wystawiony już po zagospodarowaniu terenu przez osadników, którzy przybyli na teren Gietrzwałdu jeszcze przed oddaniem ziemi Bertingen i Gudicus warmińskiej kapitule przez biskupa Hermana z Pragi. Podobny przykład istnienia osady jeszcze przed otrzymaniem dokumentu lokacyjnego można zauważyć również na terenach Polski, np. w wypadku Lublina.

Mówiąc o początkach parafii Gietrzwałd, trzeba postawić jej naukowe określenie. W literaturze nie ma obecnie zgody co do definicji parafii. Dla jednych jest to najmniejsza jednostka w kościelnej organizacji terytorialnej o ściśle zakreślonych granicach i uposażeniu. Tę definicję wysuwają przeważnie historycy prawa. Dla innych natomiast istotnym czynnikiem są funkcje duszpasterskie. O ile więc w pierwszym ujęciu podkreślane są czynniki prawne, o tyle w drugim zdefiniowaniu raczej czynniki funkcjonalne. W większości wypadków oba te czynniki schodzą się razem. O ile bowiem w XI i XII w. jedynymi parafiami były katedry biskupie, to na przełomie XII i XIII w. parafia jest już najmniejszym okręgiem w organizacji terytorialnej kościoła jak też określoną grupą ludności uznającą jedną ideę i kierowaną przez wyznaczonego duchownego.

Warunkiem utworzenia parafii było jej odpowiednie uposażenie oraz wybudowanie kościoła. Dochody z uposażenia zapewniały utrzymanie plebana, służby kościelnej oraz pokrycia wydatków związanych z odprawieniem kultu i utrzymaniem świątyni. Były więc konieczne do normalnego funkcjonowania parafii. I tak np. w Ordynacji biskupa krakowskiego Bodzanty z 1359 roku znajduje się stwierdzenie, że biskup ten niezwłocznie przystąpi do erekcji parafii pod warunkiem jednak wyznaczenia dla kapłana odpowiedniego uposażenia przez fundatora.

Biskup ustanawiając nową parafię określił zakres praw i obowiązków plebana oraz zakres powinności i obowiązków parafian. Chodziło bowiem o zespolenie kościoła i plebana z parafianami, o stworzenie więzi społecznej, która miała nie tylko religijne znaczenie. Utworzenie więc parafii nie było aktem jednorazowym. Był to proces złożony trwający od kilku miesięcy do kilkudziesięciu lat. Składały się na niego różne czynniki, jak wyznaczenie odpowiedniego uposażenia, budowla świątyni, określenie terytorium parafii, obsadzenie przy kościele plebana oraz określenie przysługującego mu uposażenia. Mogło się zdarzyć, że mimo formalnego utworzenia danej parafii, w rzeczywistości taka parafia nie istniała. Możliwe było także odwrotnie, mianowicie, że parafia powstała zanim jeszcze wystawiono dokument fundacyjny. Można również przypuszczać, że dla niektórych parafii w ogóle nie wystawionymi nigdy dokumentów erekcyjnych, jako też dokumentów fundacyjnych. Nie zawsze więc liczono się z przepisami prawnymi tam, gdzie potrzeby zakładania parafii były szczególnie duże. Badając literaturę o początkach parafii stwierdzić trzeba, że na powstanie i rozwój parafii bardzo często decydujący wpływ wywierała wielka własność.

Nie można podać dokładnie daty powstania parafii w Gietrzwałdzie, gdyż nie zachował się ani dokument erekcyjny parafii ani też żadna wzmianka w źródłach, która by wskazywała od jakiego czasu istnieje parafia w Gietrzwałdzie. Za podstawę jednak pewnych przypuszczeń może posłużyć data wystawienia dokumentu lokacyjnego dla Gietrzwałdu (1352),jak również wzmianki w źródłach o pierwszym znanym proboszczu w Gietrzwałdzie Janie Sternchen’ie (1405-1409). Te daty wykazują, że na początku XV w. funkcjonowała już parafia w Gietrzwałdzie. Jak zaś daleko można cofnąć tę datę wstecz, trudno z całą pewnością stwierdzić. Zdarzały się bowiem wypadki, jak to już powyżej wspomniano, że parafie istniały, chociaż dokument lokacyjny nie został jeszcze wystawiony. Przykładem tego rodzaju faktu może służyć sąsiednia parafia Sząbruk, która istniała już w połowie XIV w., a dokument lokacyjny został wystawiony dopiero w 1363 roku. Przez analogię można wnosić, że i w Gietrzwałdzie w chwili otrzymania dokumentu lokacyjnego kościół i parafia już istniały. Podobny fakt istnienia parafii jeszcze przed otrzymaniem dokumentu lokacyjnego zachodzi również w niedalekiej parafii Bartąg, gdzie pierwszy pleban występuje w 1348 roku a dokument lokacyjny został wystawiony dla tej wsi w 1363 roku. Również w wielu miastach warmińskich np. Braniewie, Fromborku, Dobrym Mieście, Lidzbarku, Ornecie kościoły funkcjonowały na kilka lat przed nadaniem im przywileju lokacyjnego.

Pierwotny obraz parafii gietrzwałdzkiej nie jest znany. Pierwszy jej opis pochodzi dopiero z 1568 roku. Według tego spisu do parafii gietrzwałdzkiej należały następujące wsie: Gietrzwałd, Woryty, Naglady, Lajsy, Hermsdorf, Pęglity, Rentyny i mała osada Nowy Młyn albo inaczej Gilbing. Wsie te skupione są w najbliższej okolicy Gietrzwałdu i ich odległość od Gietrzwałdu nie przekracza 3-5 km. Przypuszczać więc należy, biorąc pod uwagę tę małą odległość poszczególnych wsi od Gietrzwałdu, że od chwili ufundowania w Gietrzwałdzie parafii wsie te należały do niego, a nie do sąsiednich kościołów w parafiach, do których odległość wynosi około 6-9 km, a które wnioskując z dat wystawienia dla nich dokumentów lokacyjnych, powstały w tym samym mniej więcej czasie.

Ten typ parafii kilkuwioskowej a nie jedno wioskowej widać również w innych parafiach tego terenu. Liczba wsi nie jest stała i waha się od 5-9 wsi. I tak Bartąg obejmował 9 wsi, Brąswałd 8 wsi, Butryny 3 wsie, Dywity 8 wsi, Jonkowo 7 wsi Kawkowo 6 wsi, Klebark 6 wsi, Klewki, Purda 6 wsi, Sząbruk 5 wsi, Wrzesina 8 wsi. Ilość wsi nie przesądza ani o wielkości obszaru ani też o jej liczebności, gdyż poszczególne wsie nie były co do obszaru i zaludnienia jednakowe.

Jak już wspomniano, wchodziły do parafii gietrzwałdzkiej, według najstarszych źródeł (1568) następujące wsie: Gietrzwałd, Woryty, Hermsdorf, Lajsy, Pęglity, Naglady, Nowy Młyn.

Najbliżej położoną wsią są Woryty. V. Röhrich w swojej historii biskupstwa warmińskiego twierdzi, że najstarszymi miejscowościami ziemi Gudikus i Bertingen od czasu przyznana tych ziem kapitule warmińskiej są Woryty i Schonenfeldt. O ile wieś Gietrzwałd ma swój dokument lokacyjny pozwalający, przynajmniej w przybliżeniu, ustalić początek tej wsi, o tyle sprawa Woryt nie jest jasna. V, Röhrich pisze, że obie wsie tj. Schonenfeldt i Woryty otrzymały w tym samym dniu dokumenty lokacyjne. Nie wiadomo jednak na czym oparł on swoje twierdzenie. Jedynym bowiem źródłem do ustalenia początku wsi Woryty jest przywilej lokacyjny dla wsi Schonenfeldt zamieszczony w Kodeksie Dyplomatycznym Warmińskim. Jego wydawcy M. Saage i K. Woelky zaznaczyli w regeście tego dokumentu, że jest on zachowany w trzech egzemplarzach. W jednym egzemplarzu nazwa Schonenfeldt została wydrapana a w jej miejsce zostało wpisane „Worithen”. Wieś Schonenfeldt otrzymała wtórny dokument lokacyjny. Nasuwa się więc pytanie, dla kogo został wystawiony dokument lokacyjny, czy dla wsi Schonenfeldt czy też dla wsi Woryty. Wieś Schonenfeldt wtórny dokument lokacyjny otrzymała w 1415 roku, ale w odmiennej nieco treści.Trudno więc przyjąć, że jeden dokument lokacyjny odnosił się do dwóch wsi równocześnie, jak tego zdaje się chcieć V. Röhrich. Pewne światło na tę kwestię rzuca porównanie pierwotnego dokumentu lokacyjnego dla Schonenfeldt z wtórnym dokumentem.

Pierwotny dokument lokacyjny

(1347)

 

1.Osadnikami są Prusowie Jannestyci i Sangedzi.

2.Sołectwo należy do wyżej wymienionych rodzin i jest dziedziczne.

3.Sołtys otrzymał 6 łanów ziemi.

4.Daniny należało składać na święto Matki Boskiej Gromnicznej.

Wtórny dokument lokacyjny

(1415)

 

1.Nie ma wzmianki o ludności pruskiej.

2.Sołtysem jest Lenman, jeśli jest to nazwisko, wskazywałoby na niemieckie pochodzenie.

3.Sołtys ma 6 łanów ziemi.

4.Daniny można składać na Boże Narodzenie.

To porównanie obu dokumentów lokacyjnych wskazuje, że wtórny dokument w znacznej mierze różni się od pierwszego. Trudno zaś przypuszczać, by wtórny przywilej lokacyjny obrazował aż tak wielkie różnice w faktycznym stanie rzeczy i wystawiony był, o ile istniał pierwotny przywilej. Być może, że Prusowie Jannestyci i Sangedzi mieszkali przez pewien czas na terenie dzisiejszej wsi Schonenfeld (Unieszewo), a potem, albo z własnej woli, albo z czyjegoś polecenia przenieśli się za zgodą kapituły na teren dzisiejszych Woryt, gdzie ziemia była lepsza i w owym czasie znajdowało się jezioro, dziś już nie istniejące, a na teren dzisiejszego Unieszewo przybyła inna ludność. Do niedawna żyły w Worytach rodziny o nazwiskach pruskich np. Pakmor, Bleks. Istniejące również w Worytach nazwisko Stinka, pozwala doszukiwać się pierwotnego Jannestinte. Być może w potocznej mowie odpadło Janne, pozostało Stinte, które dla łatwiejszej wymowy przeszło na Stynka. Przypuszczenie, że Jannestyci i Sangedzi byli zasadźcami Woryt a nie Uniszewa wyraża sam V. Röhrich w swojej historii biskupstwa warmińskiego. Biorąc pod uwagę, że Woryty nie mają osobnego dokumentu lokacyjnego, trudno przyjąć bez zastrzeżeń twierdzenie V. Röhrich’a, że Woryty istnieją od 1347 roku, chyba, że na potwierdzenie swej wypowiedzi rozporządzał innymi, nieznanymi dzisiaj dokumentami. Na podstawie bowiem przywileju lokacyjnego można jedynie powiedzieć, że Schonenfeldt (Uniszewo) istnieje od 1347 roku, a nie ma pewności co do wsi Woryty.

Mniej trudności ma historyk z początkami wsi Hermsdorf, która posiada swój osobny dokument lokacyjny z 23 maja 1348 roku, wystawiony dla niejakiego Hermana. Z treści tego dokumentu wynika, że kapituła udzieliła mu wolnizny na okres 10 lat, co pozwala przypuszczać, że grunta tam były częściowo uprawione, ale nie wiadomo czy przez niego, czy przez innych ludzi, a kapituła ten obszar jemu przydzieliła. Przywilej wystawiony jest na zamku w Bartągu (Bertingen) na 14 łanów ziemi na obszarze Gudicus. Bliższe informacje o odbiorcy tego dokumentu nie zachowały się. Z imienia można sądzić o jego niemieckim pochodzeniu. To jednakże nie jest pewne. Trautmann w swojej pracy o imionach pruskich wymienia wiele osób będących Prusami, chociaż mieli imiona Herman. Wymienione nadto w dokumencie lokacyjnym tłumacz skłania raczej do przypuszczenia, że zasadźcą był Prus, a nie Niemiec. V. Röhrich wymienia również Prusów noszących imiona i nazwiska niemieckie np. Johan Schmyd, Johannes Wysensee itd. Także M. Pollakówna w swojej pracy o osadnictwie na Warmii, zdaje się potwierdzać to przypuszczenie. Pisze bowiem: „Jeśli podano i to tego typu używane przez Prusów imię np. Nikolaus, Petrus, Johannes, Hermanus... jesteśmy raczej skłonni przypuszczać, że chodzi tu o Prusa... bowiem przy wymienianiu Niemców zazwyczaj określani są nie tylko imieniem, ale i nazwiskiem”.

Otrzymanie większej posiadłości ziemskiej od kapituły wskazuje, że ów Herman miał jakieś zasługi wobec niej. Czy ten obszar przed nadaniem go Hermanowi nosił jakąś inną nazwę, trudno stwierdzić. Możliwe, że nie, gdyż nazwy niemieckie nadawane przez właścicieli terenom zasiedlonym przez Prusów raczej długo nie utrzymywały się i ustępowały pierwotnej nazwie pruskiej. Być może, że ów Herman mieszkał już wcześniej na tym obszarze przydzielonym mu później przez kapitułę przywilejem lokacyjnym i dlatego nazwa ta utrzymała się do XX w.

Dwa lata później, dnia 20 maja 1350 roku kapituła powierzyła Prusowi imieniem Nenozodis założenie wsi „Pendelithen” nad jeziorem Marung, przydzielając mu na ten cel dokumentem lokacyjnym 15 łanów ziemi. Z tych 15 łanów Nenozodis otrzymał 2 łany tytułem sołectwa i 4 łany tytułem pełnienia służby wojskowej. Wynikałoby z tego, że wieś ta w swych początkach była słabo zasiedlona. Składała się zapewne tylko z kilku rodzin a dopiero w czasie późniejszym się rozrosła. W dokumencie zaznaczono również, że ziemia w tej okolicy jest słabo urodzajna, dlatego rozdział jej między osadnikami miał być dokonany drogą losowania. Udzielone 9 lat wolnizny wskazuje, że Pęglity istniały już w chwili otrzymania dokumentu lokacyjnego.

Obok Pęglit w kierunku wschodnim leżą Lajsy. Ich początek nie jest znany. Pierwsza wiadomość o tej wsi pochodzi z 4 maja 1378 roku, kiedy to sołtys Gietrzwałdu Werner, mający posiadłość ziemską obok wsi Spręcowo (Spiegelberg) wielkości 10 łanów i prawo do pobierania czynszów od tamtejszych mieszkańców wykupione od kapituły, zrzekł się na rzecz tejże kapituły prawa do owych czynszów w zamian za prawo do pobierania czynszów z 8 łanów we wsi Lajsy. Temuż Wernerowi zezwoliła kapituła na ewentualne wykupienie tych 8 łanów od mieszkańców wsi Lajsy. Z tych uwag w dokumencie wynika, że wieś ta istniała przed 1378 roku, ale nie wiadomo od kiedy i jaka była jej wielkość. Późniejsze źródła podają, że Lajsy miały 8 łanów, można więc przyjąć, że i w chwili zawierania umowy między Wernerem a kapitułą ta wieś miała 8 łanów. Tranzacja powyższa pozwala zorientować się w warunkach, na jakich kapituła lokowała swoje ziemie. W posiadaniu kapituły pozostawało dominium a osadnicy otrzymywali ziemię w posesję czyli używanie, której jednak nie mogli odstąpić bez zgody kapituły. Dlaczego Werner postarał się o zmianę czynszu dla siebie niekorzystnego, bo tylko z 8 łanów, zamiast swoich 10, trudno z całą pewnością powiedzieć. Być może, że bliskość terenu była tu momentem zasadniczym, albo też większe bezpieczeństwo, gdyż w okolice w pobliżu Barczewa jeszcze w owym czasie zapuszczali się Litwini.

Nie są również znane początki wsi Naglady leżące w kierunku północno-wschodnim od Gietrzwałdu. Pierwsza wiadomość o istnieniu tej wsi pochodzi z 19 stycznia 1384 roku to jest od czasu otrzymania przywileju lokacyjnego. Ponieważ w dokumencie tym nie ma mowy o latach wolnych od składania danin, wskazywałoby to, że wieś ta już w tym czasie istniała i była zagospodarowana. Jej obszar w tym czasie obejmował 25 łanów, z których 3 miał sołtys.

Podobnie brak wiadomości o początkach wsi Rentyny położonej nad jeziorem Gilbing w kierunku północno-wschodnim od Gietrzwałdu w odległości ok. 5km. Wieś ta 5 maja 1383 roku otrzymała wtórny przywilej lokacyjny na 8 łanów. Z tego powodu nie wiadomo jaki był jej obszar pierwotny, nieznani są również osadnicy tej wsi i warunki, na jakich kapituła przydzieliła tan obszar osadnikom na zagospodarowanie.

O ostatniej osadzie, należącej do parafii Gietrzwałd przed 1525 roku w Nowym Młynie czyli Gilbing wiadomo dopiero po 1568 roku, to jest od czasu pierwszego znanego opisu parafii Gietrzwałd. Być może początek tej osady dał młyn kapitulny wybudowany na rzece Gilbing, sprzedany w 1567 roku Łazarzowi Krauze.

O ile więc przyjmie, że wyżej wymienione wsie należały do parafii Gietrzwałd od samego początku jej istnienia, parafia ta obejmowałaby w tym czasie (1568 rok) 8 wsi o łącznym obszarze 196 łanów uprawnych, a stosując dzisiejszy wymiar 3038 ha czyli 5880 morgów, nie wliczając w to łąk, pastwisk, lasów, nieużytków. W sąsiednich parafiach powiatu olsztyńskiego w 1609 roku areał ziemi uprawnej nie wiele różnił się od powierzchni uprawnej w Gietrzwałdzie, bo w Batrągu było łanów uprawnych 167,w Brąswałdzie 167,5, w Dywitach 186, w Jonkowie 185, w Klebarku 213, w Klewkach 181, w Purdzie 155, w Sząbruku 172, we Wrzesinie180. Z tego wynika, że co do wielkości parafia gietrzwałdzka zajmowała drugie miejsce.

Stan liczebny parafii gietrzwałdzkiej w początkowym okresie jej istnienia można ustalić tylko w przybliżeniu biorąc pod uwagę ilość łanów uprawnych. Jeśli bowiem normalnie przydzielono jednej rodzinie 2 łany, a rzemieślnikom po 0,5 łana, to licząc przeciętnie 6 osób na rodzinę, wypadnie w konsekwencji przyjąć, że parafia gietrzwałdzka liczyła około 800 wiernych. Była by to przeciętna parafia wiejska na terenie Warmii w tym okresie przypadało 823 osoby.

Kapituła warmińska, wystawiając dokumenty lokacyjne wyznaczyła również wysokość danin dla poszczególnych wsi. Nie były one jednakowe i miały różne terminy płatności. I tak Gietrzwałd miał uiszczać z jednego łana, po odliczeniu 5 łanów kościelnych i 7 łanów sołeckich jako wolne od składania danin, po 0,5 grzywny rocznie płatne na Boże Narodzenie. W sumie przynosiło to kapitule 26,5 grzywny. Woryty po odliczeniu 6 łanów sołtysa i jednego wolnego miały dawać po 0,5 grzywny i po dwa kurczęta, a nadto z 8 łanów nadanego lasu dębowego po jednym wiardunku i po jednym kurczęciu na Boże Narodzenie. W sumie wieś miała oddawać rocznie 22,5 grzywny i 6 wiardunków oraz 98 kurcząt. Hermsdorf Obowiązany był oddawać 3,5 kamienia wosku, 3.5 korca pszenicy i jęczmienia, nadto 21 dukatów chełmińskich na św. Marcina. Od Naglad żądano po 9 skojców i dwa kurczęta od jednego łanu, czyli łącznie 22 skojce i 44 kurczęta. Rentyny miały płacić po 0,5 grzywny od jednego łanu czyli razem 4 grzywny. Nie wiadomo jakie daniny miały uiszczać Pęglity, Lajsy, jak również nie są znane daniny z Nowego Młyna.

Przy osadnictwie na Warmii stosowano różne prawa: do 1476 roku prawo staropruskie, później prawo magdeburskie, przeważnie w modyfikowanej formie jako prawo chełmińskie i prawo polskie. Wyłącznie prawem pruskim posługiwano się do 1300 roku, po tym roku stosowano je nadal, ale już w nieco innej formie. Mianowicie prawo to, według pierwotnego tenoru, pozwalało dziedziczyć tylko w linii męskiej, w braku męskiego potomstwa ziemia wracała do właściciela. Po 1300 roku stosowano przy zakładaniu wsi i miast prawo chełmińskie. Było ono wzorowane na prawie magdeburskim i pierwszy raz zostało zastosowane do miast Torunia i Chełmna przez wielkiego mistrza krzyżackiego Henryka von Salza. Prawo to stosowano powszechnie przy osadnictwie na Warmii, na północnym Mazowszu. Zapewniało ono dziedziczenie tak w linii męskiej jak i żeńskiej, a nawet linia boczna miała możliwość dziedziczenia. Poza tym dawało ono większą samodzielność wsi i zwiększało korzyści właściciela oraz ściśle określało daniny czy to w naturze czy w pieniądzach. Przy osadnictwie wsi na terenie parafii gietrzwałdzkiej stosowano wyłącznie prawo chełmińskie. Nie ma jednak pewności odnośnie wsi Lajsy. Jednakże późniejsze źródła pozwalają przypuszczać, że również ta wieś lokowana była na prawie chełmińskim.

Uprawnienia sołtysa w wypadku prawa chełmińskiego były większe niż przy lokacji wsi na innym prawie. Byli oni zwalniani od składania danin, mieli prawo łowienia ryb dla własnego użytku w wodach na terenie wsi, prawo niższego sądownictwa, czasem prawo pobierania połowy czynszu od karczmy, młyna czy jatki. Zobowiązani byli do pełnienia służby wojskowej bądź osobiście w pojedynkę, bądź też z uzbrojonym żołnierzem, zależnie od wielkości posiadanej ziemi. Sołtysi na prawie niemieckim mieli nieraz prawo do polowania dla własnych potrzeb, posiadania barci w lasach, prawo osadzania na swoim obszarze osadników, zakładania młynów, do których nieraz dołączony był przymus mlenia itd.. te wysokie przywileje wynikały z tego, że na nich ciążył obowiązek ściągania odpowiedniej ilości osadników, rozdzielania między nimi ziemi i nadzoru w należytym składaniu danin. Chociaż był on najczęściej pochodzenia chłopskiego, otrzymywał znacznie wyższe uposażenie w ziemi aniżeli inni osadnicy, zwyczajnie w wysokości 4,6,8, a nawet 10 łanów.

Rozdział II
Kościół parafialny i jego wewnętrzne wyposażenie

Obecnie istniejący kościół w Gietrzwałdzie składa się z dwóch stylowo różnych części: część starsza - od chóru do ambony i część nowsza, od ambony do ołtarza głównego. Nowsza część kościoła została dobudowana w latach 1882-1884, to jest w okresie, który nie jest już przedmiotem niniejszego opracowania. Z tego też powodu, gdy będzie mowa o kościele w niniejszej pracy, należy rozumieć część kościoła sprzed 1882 roku. Chcąc mieć ogólne wyobrażenie jak kościół gietrzwałdzki wyglądał przed wspomnianym powiększeniem, można wziąć jako podstawę porównania kościół w sąsiedniej parafii Wrzesina, który wyglądem swoim był bardzo podobny do dawnego kościoła w Gietrzwałdzie jak na to wskazują szkice zachowane w źródłach. Kościół we Wrzesinie zbudowany jest z cegieł a dość wysoko wysuniętych fundamentach z polnych kamieni granitowych, orientowany. Wieżę posiada po stronie zachodniej kościoła do połowy murowaną, a w części górnej z drzewa i oszalowaną deskami. Mury kościoła są grube, niskie, dach wysoki, okna gotyckie. Wnętrze jedno nawowe w kształcie rzutowym prostokąta. Po stronie ewangelii znajduje się nieduża zakrystia z bocznym wejściem z cmentarza, stylowo połączona z kościołem. Podobieństwo kościoła gietrzwałdzkiego w swym wyglądzie z kościołem we Wrzesinie nasuwa wniosek, że budowniczy kościoła był ten sam ewentualnie ten sam fundator.

Dotychczas znane źródła nie podają, kiedy został wybudowany kościół we Wrzesinie czy Gietrzwałdzie. Nie wiadomo również czy obecnie istniejący kościół w swej najstarszej części (od chóru do ambony) jest pierwotnym kościołem, czy też przed nim już istniał inny kościół. Prawdopodobnie wybudowano najpierw kościół drewniany, gdyż taki zwyczaj budowy kościołów panował nie tylko na Warmii, ale i w Polsce. Sama zaś budowa wymagała zezwolenia biskupa i przy założeniu kamienia węgielnego musiał być obecny biskup ewentualnie jego zastępca. O ile więc przyjmie się, że pierwotny kościół w Gietrzwałdzie był wybudowany z drewna, to był on dziełem samych osadników, albo raczej kapituły, gdyż wierni w XIV w. nie byli jeszcze obowiązani do budowania kościołów. Ten obowiązek ciążył na właścicielu miejscowości, na fundatorze parafii i na jego spadkobiercach. Gdyby więc przyjęło się istnienie kościoła drewnianego w Gietrzwałdzie w początkowej fazie istnienia parafii, należałoby szukać wzorów w istniejących jeszcze dziś starych kościołach drewnianych np. w powiecie ostródzkim: w Rychnowie, w Mańkach czy w Olsztynku. Są one zbudowane z kłód sosnowych na niewysokiej podmurówce z polnych kamieni. Wierze przy tych kościółkach budowane są osobno w formie dzwonnic i mają charakterystyczne zawieszone piętro. Podłoga wykładana jest czerwoną cegłą, dachy niskie, kryte słomą. Podobnie przedstawiają się kościółki w Ostrokole i we Wreliczkach.

Inwentarz kościoła gietrzwałdzkiego z 1731 roku podaje, Ze kościół ten wybudowała niejaka Katarzyna panna w 1179 roku. Datę tą w inwentarzu ktoś poprawił na 1279r.. Ta sama fundatorka i w tym samym czasie miała wybudować kościół we Wrzesinie. Oczywiście, data ta jest nie do przyjęcia, gdyż w tym okresie okolice te zamieszkiwała wolna ludność pruska, jeszcze wówczas pogańska. Być może, datę tę mylnie odczytano, a nie mając oryginalnego dokumentu, błędu nie skorygowano. Czy faktycznie istniała wspomniana fundatorka i jaki był jej udział w Gietrzwałdzie i sąsiedniej Wrzesinie jest niejasne. Możliwe, że za zgodą kapituły wspomniana Katarzyna wybudowała kościół. Z treści bowiem dokumentu lokacyjnego wynika, że kapituła podjęła się zbudowania i wyposażenia kościoła, ale protokół z wizytacji nie wspomina o jego budowie. Wynikałoby z tego, że budową kościoła zajął się ktoś inny, prawdopodobnie wspomniana Katarzyna. Podobieństwo kościoła we Wrzesinie i dawnej świątyni gietrzwałdzkiej wskazywało by tylko, jak już to wspomniano wyżej, na wspólnego fundatora względnie jednego budowniczego.

Wydaje się jednak, że kapituła sama wybudowała kościół i go uposażyła. Ona bowiem posiadała prawo patronatu. Ogólna bowiem praktyka w kościele w owym czasie była taka, że prawo patronatu należało do fundatora kościoła. Ta zasada stosowana była w Polsce. Przypuszczenie to, odnośnie Gietrzwałdu może potwierdzić fakt, że na dobrach kapitulnych w niedalekiej odległości, w Klewkach, Prus imieniem Klaukon wybudował kościół a za to kapituła odstąpiła mu prawo patronatu nad tym kościołem. Czyżby więc owa Katarzyna wybudowała kościół i prawo patronatu na nim odstąpiła kapitule? - raczej trudno taką możliwość przyjąć. Należy bowiem postawić przypuszczalną datę wybudowania kościoła murowanego, trudno bowiem twierdzić, ze w Gietrzwałdzie od razu wybudowano kościół murowany. Biorąc pod uwagę dzieje Warmii i tragedie wojenne, południowy obszar najwięcej ucierpiał w 1414 roku w czasie tzw. wojny głodowej. Jak zaznacza kronikarz, wojska zakonne i polskie prześcigały się w zniszczeniach. Bardzo ucierpiał wtedy Olsztyn i okolica, dalej Dobre miasto, Lidzbark, Jeziorny. Wiele kościołów zostało spalonych. Można więc przypuszczać, że i Gietrzwałd leżący w okolicach Olsztyna ucierpiał od przeciągających wojsk i przy ogólnym zniszczeniu mógł być także i kościół w Gietrzwałdzie spalony.

Kościół w Gietrzwałdzie zbudowano na niewielkim wzniesieniu w środku wsi, co czyni go widocznym z dalszych okolic. Postawiony z cegieł, nie otynkowany z zewnątrz, posiada mury grubości 130cm, jego długość wynosi wewnątrz 28m., szerokość 13,5m. I wysokość 12m, sufit z desek, usytuowany w sposób lekko zaokrąglony od strony muru. Pierwotną podłogę stanowiły cegły.

W 1568 roku miał ten kościół tytuł Narodzenia Najśw. Maryi Panny. Czy ten tytuł nosił od początku swego istnienia, czy też pierwotnie był tytuł ogólny to jest pod wezwaniem N.M.P. a tajemnicę dodano później, nie wiadomo. Z takim bowiem faktem spotykamy się w Polsce, gdzie tajemnice w wezwaniach maryjnych datują się dopiero od XIII w. Taki tytuł Narodzenia NMP w najbliższej okolicy nosił również kościół w Klebarku; inne natomiast kościoły w sąsiedztwie nosiły następujące tytuły: w Bartągu św. Jana Ewangelisty, w Brąswałdzie św. Katarzyny PM, w Butrynach św. Jakuba Apostoła, w Dywitach św. Judy Tadeusza, w Gryźlinach św. Wawrzyńca, w Jonkowie św. Jana Chrzciciela, w Purdzie św. Michała Archanioła, w Olsztynie św. Jakuba Apostoła, w Sząbruku św. Mikołaja, we Wrzesinie św. Marii Magdaleny.

W diecezji warmińskiej największa liczba kościołów, jak zresztą wszędzie, była poświęcona Najśw. Maryi Pannie. Na 97 kościołów istniejących przed 1525 roku, 21 posiadało tytuły Matki Boskiej. Drugie miejsce zajmował św. Mikołaj (17), następnie św. Jan Chrzciciel (14), tajemnice Krzyża św. (13), św. Jakub Apost. (11), św. Katarzyna PM (8), św. Trójca, św. Jan Apostoł, św. Wawrzyniec i św. Anna po 7, św. Piotr i Paweł, Maria Magdalena po 6, św. Michał i św. Jerzy po 5, apostołowie Juda Tadeusz i Szymon, św. Marcin po 3 itd. Oczywiście o dawnych tytułach decydowali często sami osadnicy, którzy nadawali wezwania swym kościołom z dawnych świątyń, z okolic, z których przybyli do państwa krzyżackiego.

Konsekracji kościoła gietrzwałdzkiego dokonał pierwszy sufragan na Warmii Jan Wilde, bp tytularny symbalieński, należący do zakonu Augustianów, w dniu 31 marca 1500r.. Z czasów konsekracji nie zachował się żaden opis kościoła. W tym sam roku, 12 lutego, tenże biskup konsekrował kościół w najbliższej okolicy, w Sząbruku i 1 czerwca we Wrzesinie. Inne kościoły w okolicy były konsekrowane później przez bp Marcina Kromera w latach 1580-1581, oprócz kościoła w Bartągu, który był konsekrowany już w 1481 roku. Z faktów tych można wysnuć różne wnioski i domysły, bo na inny sąd trudno znaleźć źródłowych przesłanek, albo kościoły te w jednym czasie odbudowano, może po jakiejś pożodze wojenne, albo wtedy dopiero wybudowano świątynie murowane, albo wreszcie trafił się gorliwy biskup, który podjął się konsekracji kościołów od dawna już na nią czekających.

Właśnie na to wskazują akta wizytacji bp. Marcina Kromera z końca XVI w. Zwłaszcza kościoły wiejskie były najczęściej nie konsekrowane, w wielu świątyniach nie było nawet portatyli, często z ignorancji plebanów, często też zdarzało się, że ołtarze główne nie były konsekrowane; następnie na ten stan rzeczy wpłynęło zamieszanie reformacyjne, brak duchownych, a także częsta nieobecność biskupa w diecezji.

Ołtarz główny w kościele gietrzwałdzkim konsekrował bp. Marcin Kromer 29 września 1580 roku. Poprzednio znajdował się w kościele ołtarz mniejszy, skromniejszy, który zastąpiono nowym. Na ołtarzu znajdowała się prawdopodobnie figura Matki Boskiej Bolesnej, której czas powstania katalog zabytków Olsztyna i okolicy przyjmuje na około 1425 roku. Czy została ona na miejscu sporządzona przez rzeźbiarzy, czy też sprowadzona skądinąd, trudno powiedzieć, gdyż źródła nie dają żadnych wiadomości.

Obok ołtarza głównego znajdowało się po stronie ewangelii wykute w ścianie cyborium. W cyborium tym przechowywano Najśw. Sakrament. W niektórych kościołach warmińskich, np. w kolegiacie dobro miejskiej, cyborium umieszczone było w filarze przed ołtarzem głównym, podobnie we filarze po stronie lekcji mieściło się w Olsztynie, które to miejsce zamieniono w XVII w. na schowek na Oleje św.. Sposób przechowywania Najśw. Sakramentu w cyborium gietrzwałdzkim był podobny do ogólnie przyjętej praktyki. Stała w nim puszka, pozłacana, owinięta korporałem. W puszce mieścił się lniany woreczek a w nim przechowywano 10 przeciętnie Hostii, odnawianych co 10 dni. Oprócz puszki stała w cyborium miedziana, pozłacana monstrancja, mała miedziana patena, naczynie cynowe do chrztu i skórzana bursa z lnianym woreczkiem wewnątrz i małym dzwonkiem na wiatyk. Cyborium było zabezpieczone a kluczyk przechowywał proboszcz.

Przechowywanie Najśw. Sakramentu w wyżej wymieniony sposób było praktykowane powszechnie nie tylko na Warmii, ale i w Polsce. Trafiały się niekiedy nawet drewniane puszki, w których Hostie mieściły się w woreczkach, bądź w dwóch puszkach- naczyńkach, bądź w lnianych woreczkach. Ilość konsekrowanych Hostii w Gietrzwałdzie tłumaczy się tym, że częsta Komunia św. przed dekretami Piusa X nie była praktykowana i Najśw. Sakrament przechowywano w zasadzie tylko do adoracji i dla chorych. Przed cyborium wierni palili w czasie nabożeństw świece. Zwyczaj palenia wiecznej lampki był praktykowany na Warmii już powszechnie w XV w., jednakże ściśle zaczął obowiązywać dopiero od bp Stanisława Hozjusza .

W czasie konsekracji kościoła znajdowały się w nim trzy ołtarze: główny i dwa boczne. Ich wezwania nie są znane. Portatyli nie posiadały. Z pewnością były skromne i służyły raczej do ozdoby kościoła a nie do praktycznego użytku.

Podobny układ ołtarzy, ołtarz główny i dwa boczne, posiadały prawie wszystkie sąsiednie kościoły, że przytoczę: Brąswałd, Dywity, Kawkowo, Klebark, Purda, Sząbruk, Wrzesina. Natomiast w Gryźlinach, w Bartągu i w Klewkach istniały w kościele w tym czasie (1580), obok ołtarza głównego trzy ołtarze boczne.

Chrzcielnica w kościele gietrzwałdzkim mieściła się przed ołtarzem głównym, wykonana była z drewna, spięta żelaznymi obręczami, z naczyniem cynowym w środku. Usytuowanie jej przed wielkim ołtarzem wiązało się pewnie ze starym zwyczajem liturgicznym odbywania wokół niej procesji w Wielką Sobotę i w Poniedziałek Wielkanocny i Zielonych Świąt. Kościół posiadał polichromię, o której wspomina protokół wizytacyjny z 1609 roku. Mówiąc o niej nie podaje, co przedstawiały te malowidła i jakiej były wartości. W tym czasie były już mocno zatarte, że wizytator polecił ją odnowić. Ten fakt wskazywałby, że wykonanie jej polichromii miało miejsce w okresie bliskim budowy samej świątyni.

W kościele znajdowały się ławki przeznaczone dla witryków. Czy były w tym czasie (1580) ławki i dla wiernych, nie wiadomo. Prawdopodobnie tak, gdyż wówczas były w kościele chorągwie przymocowane do ławek. W 1580 roku było chorągwi w kościele gietrzwałdzkim 8. Nie wiadomo co przedstawiały i jakiej były wartości. W tym samym roku w Bartągu było 6 chorągwi, w Brąswałdzie 6, w Dywitach 5, w Gryźlinach 4, w Kawkowie 6, w Jonkowie 4, w Klewkach 4, w Klebargu 4, w Purdzie 4, w Sząbruku 4 i we Wrzesinie 4. I tu kościół gietrzwałdzki wybijał się z pośród licznych okolicznych kościołów, co by dobrze świadczyło o troskliwości duszpasterzy o potrzeby kultu.

Po stronie ewangelii przy wejściu do zakrystii znajdowały się dębowe i okute żelaznymi obręczami skrzynie na szaty liturgiczne. Przy samych drzwiach do zakrystii był dzwonek. Do zakrystii drzwi były dębowe i okute. Sama zakrystia była murowana o jednym oknie, o wymiarach 5,70 x 3,60 m. Podłogę miała z cegieł, a ściany bielone wapnem.

W zakrystii znajdowały się szafy na naczynia i szaty liturgiczne. W 1568 roku miał kościół gietrzwałdzki 4 ornaty: zielony, czerwony, żółty i ciemnoniebieski. Dzisiejsza skala kolorów liturgicznych nie była jeszcze w XVI w. stosowana na Warmii, ponieważ zaprowadził ją dopiero bp Szymon Rudnicki na synodzie diecezjalnym w 1610 roku. Dowolność w kolorach szat liturgicznych do reformy Piusa V była powszechna. Np. w kościołach powiatu olsztyńskiego sprawa ta przedstawiała się następująco: w Brąswałdzie były 2 zielone ornaty, 2 czerwone i 1 czarny, w Bartągu: 1 czerwony i 1 żółty, w Dywitach: 1 czerwony, 1 czarny i 1 ciemnoniebieski, w Jonkowie: 1 zielony i 2 czarne w Kawkowie: 1 czerwony i 1 czarny, w Klewkach: 1 biały, 1 czerwony i 2 czarne, w Purdzie: 1 żółty, 1 czerwony i 1 kasztanowy, w Sząbruku: 1 czerwony, 1 czarny i 1 żółty, we Wrzesinie: 1 biały, 1 czerwony i 1 czarny. Jak widać z tego zestawienia, w kościołach okręgu olsztyńskiego w 1568 roku przeważały ornaty zielone i czerwone. Biały ornat posiadały tylko kościoły we Wrzesinie i w Olsztynie.

Bielizny kościelnej kościół gietrzwałdzki posiadał w tym czasie w wystarczającej ilości.

Podobną troskę można zauważyć u duszpasterzy, gdy idzie o argenterię kościelną w Gietrzwałdzie. W 1568 roku kościół posiadał 2 srebrne kielichy pozłacane z patenami, 2 pacyfikały, 1 srebrny i 1 brązowy. W tym samym roku w sąsiednich parafiach stan ten przedstawiał się następująco: po jednym kielichu miały kościoły: w Bartągu, w Dywitach, w Jonkowie, w Kawkowie, we Wrzesinie, po dwa kielichy miały kościoły: w Brąswałdzie, w Gutkowie, w Klewkach, w Purdzie i w Sząbruku.

W zakrystii, oprócz szat i naczyń liturgicznych, znajdowały się w 1568 roku: jeden mszał warmiński drukowany, nadto dwie agendy i jeden brewiarz warmiński. O ile chodzi o mszały, to w kościołach warmińskich w XIV w. i XV nie było jednolitej praktyki. Najczęściej posługiwano się mszałami krzyżackimi albo poznańskimi. W XVI w. diecezja miała już własny warmiński mszał, starymi jednak posługiwano się nadal. Używano też mszałów i rytuałów innych diecezji. Np. w Ornecie posługiwano się agendą wrocławską i diecezji Mainz. W Purdzie obok Olsztyna była używana agenda diecezji płockiej, w Bisztynku, krakowska. Wspomniany wyżej mszał warmiński został wydany staraniem bp Łukasza Waczenrode (1489-1512) wzorowany zresztą na mszale krzyżackim z ok. 1497 roku.

Obok kościoła stała dzwonnica, wspomniana w źródłach w 1568r., murowana, lecz w górnej części (kondygnacji) zbudowana z drewna i oszalowana deskami, zakończona rodzajem wieży na dzwony. Wisiały na niej dwa dzwony, pochodzące prawdopodobnie z XV w., zatem i czas powstania dzwonnicy należy ustalić na to stulecie. Dzwony miały niewielkie napisy. Pierwszy nosił napis: „hilf dot maria berot - unde wede ! ille unset not. Amen. Invendig veni Ditris anno (1323)! Die 4 octobris”, drugi zaś:”Invendig 1?54... densis... ano etatis sue”. Napis na dzwonie pierwszym podobny był w treści do napisu z dzwonu parafii Smodyty koło Iławy z 1561 roku: „Hilf got maria berot als was wir begennen sas ein gut enend gewinne”.Można stąd wnosić, że były ulane przez jednego ludwisarza i w tym samym czasie.

Trzeba zaznaczyć, że w 1568 roku w najbliższej okolicy Gietrzwałdu wszystkie kościoły posiadały dzwonnice z dzwonami. I tak po dwa dzwony notują źródła w kościołach: w Brąswałdzie, w Jonkowie, w Purdzie, w Sętalu, w Sząbruku, w Gutkowie. Po trzy dzwony miały kościoły: w Dywitach, we Wrzesinie, w Kawkowie, w Klewkach, w Klebarku i Sętalu, przy czym zaznaczył wizytator, że dzwonnice były drewniane.

Jest rzeczą zrozumiałą, że tak kościół jak i jego otoczenie wymagało od czasu do czasu remontów, niekiedy nawet kapitalnych. Mając to na uwadze istnienie kościoła w jego pierwszym okresie to jest pod koniec XVI w. i początek XVII w. wspominają już źródła, choć fragmentarycznie, o pewnych remontach w kościele. Wiadomo np., że w 1542 roku prowadzono jakąś większą restaurację kościoła, zapewne przebudowę frontowej ściany, ponieważ w oknie w szczycie nad głównym ołtarzem znajdowała się do 1866 roku wyryta pismem epigraficznym data 1542. Wspomniany remont wystarczył zaledwie na kilkadziesiąt lat, bo już w 1609 roku popadł kościół w stan godny pożałowania. Czytamy w aktach wizytacyjnych o połamanych oknach i wybitych szybach, o tym, że na ścianach są rysy, dużo kurzu itd. Można przypuszczać, że w wyniku dekretu tej wizytacji nastąpił gruntowny remont kościoła i przywrócenie mu należytego wyglądu.

Wokół kościoła rozciągał się cmentarz grzebalny, który, biorąc pod uwagę stan z 1609 roku, otoczony był częściowo murem, częściowo płotem. W jego części południowej stała kostnica. Sam cmentarz był niewielki, bo obejmował 80 prętów (345,50m2) obszaru. Z tego też powodu przekopywano go co jakiś czas, a zebrane kości umieszczano w specjalnej skrzyni w kostnicy. Kostnicę tę nie zawsze trzymano w porządku, o czym świadczą uwagi wizytatora. Troska o wygląd cmentarza i jego ogrodzenia spoczywała w rękach parafian. Każda wieś parafii miała w opiece jakąś część cmentarza a sołtysi mieli dopilnować, by parafianie swoje cmentarne obowiązki wykonywali.

Tak w ogólnych zarysach przedstawiał się kościół i jego wewnętrzne wyposażenie w pierwszym okresie jego istnienia przed wprowadzeniem dekretów sobory trydenckiego. Z opisu kościoła, jego wyposażenia i przy porównaniu go z innymi sąsiednimi kościołami, można przypuszczać, że mógł on spełniać swoją rolę. Stał na przeciętnym poziomie w zaopatrzeniu a nawet w niejednym przewyższał zaopatrzenie innych kościołów. Jest niewątpliwie zasługą duchowieństwa pracującego w Gietrzwałdzie.

Dekrety sobory trydenckiego mające na celu odnowienie kościoła i dostosowanie do wymogów czasu, wiele swoich zaleceń skierowały na wewnętrzne również wyposażenie kościołów. Przyjęte na synodzie prowincjonalnym w Lidzbarku na Warmii w 1565 roku zostały powoli wprowadzane w życie. Sam bp Stanisław Hozjusz, będąc często poza granicami diecezji, nie mógł dopilnować ich wykonania, natomiast jego koadiutor i następca na stolicy biskupiej Marcin Kromer, całą swoją uwagę poświęcił, by diecezję podnieść pod każdym względem. Miał on jednak silne opory ze strony kapituły warmińskiej, która do końca jego życia nie chciała go uznać.

Szczególne jednak zasługi dla wprowadzenia zwyczajów rzymskich odnośnie świątyń warmińskich położył bp Szymon Rudnicki (1604-1621). Był to przede wszystkim dobry polityk, oddany zupełnie sprawom diecezji a osobistym taktem potrafił zyskać sobie zaufanie osób nawet sobie niechętnych.

W dziejach diecezji warmińskiej dwa bardzo ważne bardzo ważne wydarzenia prawie ze sobą się łączą czasowo: uchwały soboru trydenckiego i przejście diecezji warmińskiej pod kierownictwo polskich biskupów, o których sami historycy niemieccy wyrażają się z wielkim uznaniem. Przynależność polityczna Warmii do Polski stanowić będzie dla niej nową epokę, nie tylko dla niej samej, ale i dla Polski. Stąd też wypadki dziejowe zachodzące w Polsce i tu znajdują swój oddźwięk. Fatalne położenie, otoczona prawie ze wszystkich stron przez Prusy i miejsce, na którym zawsze ścierały się wpływy wschodu i zachodu, stwarzały dla niej bardzo niekorzystną pozycję. Z tego powodu zniszczenia wojenne szczególnie tu bywały widoczne. Te liczne wojny, które przewalały się przez Warmię odbijały się również na stanie liczebnym kościołów i ich wewnętrznym wyposażeniu. Z pewnością dzieje kościoła gietrzwałdzkiego i jego wewnętrznego wyposażenia w tym drugim okresie po 1772 roku dadzą obraz dziejów wielu kościołów szczególnie w południowej Warmii.

W ołtarzu głównym znajdował się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Trudno ustalić skąd pochodził i kiedy został w ołtarzu umieszczony. Wprawdzie już najstarszy opis kościoła z 1568 roku mówi, że w ołtarzu bocznym znajdował się jakiś obraz Matki Boskiej ale nie podał jego dokładnego opisu, który by pozwolił ustalić tożsamość wizerunku z dzisiejszym obrazem znajdującym się w ołtarzu głównym. Pewną datę stwierdzającą istnienie już tego obrazu to 1685 roku. Obraz ten był wówczas ozdobiony srebrną koroną, co by wskazywało na dawność kultu. Dokładny jednak opis tego obrazu pochodzi z 1731r.. Opis ten nie ogranicza się tylko do jego przedstawienia, ale podaje również wzmianki o wotach znajdujących się obok niego. W 1733 roku parafianie gietrzwałdzcy sprawili nową koronę do obrazu wysadzaną drogimi kamieniami, która zachowała się do dziś.

Obraz namalowany jest na płótnie o wymiarach 120-100cm i wyciągnięty na tzw. blejtramie. Malarz obrazu nieznany. Z pierwszego wejrzenia odnosi się wrażenie, że pierwotnie na obrazie znajdowała się cała postać Matki Boskiej, ale dolną część odcięto, Pozostało tylko popiersie. Obra ten, należący do grypy obrazów tzw. hogoditrii, naśladuje w wykonaniu jakiś wzorzec zachodni, na co wskazuje trzymana przez Dzieciątko w ręce książka a nie zwój papirusowy. Praca robi wrażenie malarstwa cechowego pochodzącego prawdopodobnie z okresu późnego gotyku. Obraz tego typu występującego w Polsce już w XV w. np. w Koźlu, Wojtkowicach, Bytomiu, Tarnowie, Poznaniu, Piekarach Wielkopolsce jest tego typu 13, na Śląsku 9, w woj. Łódzkim 6, na Podolu 1 i na Warmii w Gietrzwałdzie 1. Wizerunek ten, aczkolwiek wzoruje się na obrazach zachodnich, powstał jednak w środowisku polskim, znacznie bowiem różni się od obrazów włoskich, niderlandzkich, francuskich czy niemieckich tego typu i czas jego powstania trzeba przyjąć na koniec XVI w.

Szata Matki Boskiej została na przełomie w XVII i XVIII okryta srebrną blachą, częściowo pozłacaną z wytłoczonymi na niej ornamentami o motywach roślinnych. Sukienka Matki Boskiej jest dziełem prawdopodobnie Bartolomowicza z Olsztyna, natomiast sukienkę Dzieciątka Jezus sporządził J. Chr. Geese z Olsztyna, jak na to wskazuje dość dobrze zachowana punca tego złotnika. Ze względu na ornamentykę i precyzję wykonania jest ona przedmiotem zainteresowania historyków sztuki tak niemieckich jak i polskich. Srebrne sukienki na obrazach Matki Boskiej i innych świętych zawieszano, wzorem ogólnie wówczas przyjętym i w innych kościołach warmińskich np. w Barczewie, w Olsztynie, w Krośnie, w Stoczku, w Santopach. Z pewnością było ich więcej, ale na skutek wojen, kradzieży oraz z powodu przywracania tym obrazem pierwotnej formy, ilość ich znacznie zmalała

Na ołtarzu głównym w 1685 roku znajdowało się tabernakulum. Z pewnością umieszczenie jego w tym miejscu a nie w ścianie, stało się po 1610 roku, gdyż wówczas na synodzie diecezjalnym polecono Najśw. Sakrament przechowywać w tabernakulum na ołtarzu a nie w dawnych cyboriach w bocznej ścianie czy we w filarze. Pomieszczenie dawne w ścianie przeznaczone zostało w Gietrzwałdzie na oleje św.. Przed głównym ołtarzem stała balustrada (1731) z toczonych drewnianych kolumienek dla przystępujących do komunii św.. Urządzenia tego domagał się synod z 1610 roku, gdyż wierni przedtem mający przystąpić do komunii św. klękali u stopni ołtarza a dwóch ministrantów trzymało przed nimi wyciągnięte płótno. Ołtarze boczne nosiły wezwania św. Joachima i św. Józefa (1731). Ołtarze te wykonana były z drewna, pomalowane i częściowo wyzłocone. Umieszczone były w nich obrazy wyżej wymienionych świętych. Na wyraźne polecenie wizytatora z 1609 roku sporządzono do nich portatyle. Pierwszy konsekrował bp kijowski Tomasz Ujejski, równocześnie warmiński, 22 października 1666 roku. W portalu tym umieszczone były relikwie świętych męczenników Jerzego, Maura i Estery. Drugi portatyl konsekrował 29 stycznia 1677 roku prawdopodobnie bp Stefan Wydżga i umieścił w nim relikwie świętych męczenników Maksyma i Teodora. Z braku zapisków źródłowych, trudno coś więcej powiedzieć o wyglądzie tych ołtarzy, prawdopodobnie były skromne i proste.

Chrzcielnica znajdowała się pod ścianą. Dawny zwyczaj, że chrzcielnica stała na środku kościoła przed ołtarzem głównym, został przez synod z 1610 roku zniesiony. Być może położenie chrzcielnicy na środku przed ołtarzem głównym utrudniało wiernym przystępowanie do ołtarza, tak do komunii św. jak również z ofiarą na offertorium. Możliwe również, że zalecanie usunięcia chrzcielnicy miało na celu większą gwarancję zlikwidowania procesji obok chrzcielnicy w oznaczone dni. W 1685 roku urządzono nową chrzcielnicę po stronie lekcji. Wejście do niej opatrzone było kratą; na ścianie wymalowany był chrzest Pana Jezusa w Jordanie.

W tylnej części kościoła znajdował się chór muzyczny. Na froncie widniał krzyż i wymalowane były emblematy Męki Pańskiej. Organy sprawiono w 1680 roku. W 1731 roku posiadały one 13 głosów. Prawdopodobnie były to pierwsze organy w tym kościele. Piszczałki zrobione były częściowo z drewna, częściowo z cyny. W tym czasie istniały już organy po miastach warmińskich: w Lidzbarku czynne były w 1694 roku, w Sztumie 1624 roku, w Olsztynie w 1636 roku były już zniszczone, co by wskazywało, że zainstalowano je znacznie wcześniej. Natomiast po wsiach ten i ów kościół zdobył się w XVII w. na organy. Gietrzwałd więc pod tym względem korzystnie się wyróżniał.

Przy wejściu do kościoła stała granitowa, drążona kropielnica w kształcie kielicha. Prawdopodobnie służyła w pierwotnym kościele jako chrzcielnica. Pod chórem na widocznym miejscu stały konfesjonały (1731). Jednakże od kiedy je w kościele ustawiono trudno orzec z całą pewnością; być może w niedługim czasie po synodzie w 1610 roku, ponieważ dekrety tego synody domagały się od proboszczów postawienia w kościele na widocznym miejscu konfesjonałów. Przedtem spowiedź odbywała się nie przy konfesjonale, lecz przed ołtarzem głównym. Penitent klęcząc przed kapłanem siedzącym na krześle, odbywał spowiedź. Po stronie ewangelii stała ambona, a po stronie lekcji pod ścianą umieszczony był sarkofag rodziny Lange z Lajs. Chowano w nim również innych właścicieli ziemskich z Lajs.

 

Rozdział III
Duchowieństwo i wierni ze szczególnym uwzględnieniem stosunków narodowościowych.

Krzyżacy, po opanowaniu ziem pruskich, dążyli, w myśl swojej polityki germanizacyjnej, do obsady tworzących się na tych ziemiach parafii, własnymi duchownymi. Nie rozporządzając jednak dostateczną ilością księży, zakon bowiem składał się przede wszystkim z braci rycerzy, a tylko w niewielkiej liczbie z kapłanów i braci służebnych, a chcąc zapewnić mimo wszystko stały dopływ duchowieństwa narodowości niemieckiej na odpowiednim poziomie umysłowym, wielki mistrz krzyżacki von Rorenstein (1382-1390) postał się u papieża Urbana VI o erekcję studium generalnego w Chełmie (9.2.1387). Jednakże plany założenia wyższej szkoły na terenie Prus nie doczekały się realizacji, ponieważ po klęsce grunwaldzkiej brakło funduszów na ten cel.

Inna nieco w tym względzie była polityka pruskich biskupów. Ponieważ tamtejsza ludność była w przeważającej większości pruska, nie znająca języka niemieckiego, musieli biskupi pruscy, siłą rzeczy, zapewnić im duchownych znających ten język. To przeto było powodem, że na Warmii założono specjalne szkoły dla młodzieńców Prusów, które przygotowywały ich do kapłaństwa i pracy w parafiach pruskich. Tego rodzaju szkoły istniały w Lidzbarku, Braniewie i Dobrym Mieście. Prowadzono je pod nadzorem biskupa względnie kapituły i, trzeba przyznać, że stały na stosunkowo wysokim poziomie. Niezależnie od tych szkół, wielu z młodzieży pruskiej i niemieckiej udawało się na studia za granicę, głównie do lipska, Krakowa i Wiednia. Z terenu Prus i Warmii studiowało w latach 1325-1525 na uniwersytetach zagranicznych 4028 studentów. Czy biskupi pruscy rozwijali już w średniowieczu jakiś mecenat, nie wiemy. Jest jednak pewne, że Stanisław Hozjusz, zostawszy biskupem warmińskim, wysyłał na własny koszt zdolniejszych studentów do Lipska. Podobną troskę o poziom umysłowy duchowieństwa wykazywali i inni biskupi warmińscy np. Marcin Kromer (1579-1589), Szymon Rudnicki (1604-1621), Mikołaj Szyszkowski(1633-1643), Jan Stefan Wydżga (1699-1679), Mikołaj Radziejewski (1679-1688), Krzysztof Szembek (1724-1740).

O ile w XIII w. nie stawiano kandydatom do kapłaństwa wielkich wymagań co do ich wiedzy, żądano bowiem znajomości 7 sakramentów św., prawd zawartych w składzie Apostolskim, modlitw odmawianych w godzinach kanonicznych, rozumienia i umiejętności odprawiania Mszy św., to już w XIV i XV w. stawiano im wyższe wymagania przynajmniej dwuletniej nauki w szkole katedralnej czy kolegiackiej; np. bp Jan Łaski w 1523 roku wydał polecenie studiowania przynajmniej 3 lata na uniwersytecie teologię lub prawo kanoniczne. Te wymagania stawiane kandydatom do kapłaństwa w Polsce z pewnością w większości wypadków nie były zachowywane. Duchowny wykształcony miał zapewnioną przed sobą karierę państwową a w pracy duszpasterskiej wyręczał się księżmi wynajętymi, których poziom umysłowy był raczej niski.

Dekrety soboru Trydenckiego wpłynęły bezsprzecznie na poziom umysłowy i moralny duchowieństwa wyższego niż gdzie indziej poziomu umysłowego i odpowiedniego wyrobienia wewnętrznego. Te zatem dwa względy główne skłoniły bp Stanisława Hozjusza, że postanowił utworzyć specjalne seminarium dla kształcenia i wychowywania duchowieństwa. Zamiary jego ziściły się jednak dopiero pod koniec jego życia i to dzięki osobistej znajomości z generałem zakonu Jezuitów Lainezem, który przysłał mu do prowadzenia seminarium profesorów. Seminarium ulokowano w Braniewie (Brunsberga).Oprócz tego założono seminarium, istniały jeszcze kursy poza granicami Warmii oraz funkcje stypendialne np. ks. Jana Preuck’a dla 5-7 studentów.

Bp Szymon Rudnicki w swoich dekretach synodu w Lidzbarku z 1610 roku postawił kandydatom do stanu kapłaństwa następujące wymagania: tonzurę mógł otrzymać kandydat, który umiał czytać, pisać i znał podstawowe prawdy wiary. Do niższych święceń, oprócz świadectwa dobrego prowadzenia się od swego duszpasterza i nauczyciela, wymagano takiej znajomości łaciny, by mógł rozumieć mszał; święcenia wyższe (subdiakonat, diakonat) mógł otrzymać ten, kto mając dobre świadectwo moralności, miał brewiarz i umiał go odmawiać, znał dobrze rubryki mszalne i posiadał elementarną wiedzę teologiczną. Do kapłaństwa żądano umiejętności udzielania sakramentów świętych i reserwatów. Na miesiąc przed święceniami, kandydat winien był stawić się przed archiprezbiterem, który wraz z wymaganymi dokumentami posyłał go do biskupa do egzaminu. Do poszczególnych święceń wymagano następujących lat: „do trzech niższych święceń ukończonego 7 roku życia, do akolitatu 12 roku życia, do subdiakonatu 22 roku, do diakonatu 23, do prezbiteratu rozpoczętego 25 roku życia.

Nie jest dzisiaj możliwe stwierdzenie w jakim stopniu wymagania stawiane przez powyższy synod realizowane były w diecezji warmińskiej; brak duchowieństwa, liczne wojny i zarazy ułatwiały obniżenie się poziomu umysłowego i umysłowego wyrobienia. Tu bowiem jak zresztą i w całej Polsce, uskarżano się na duchownych wędrownych szukających lepszych warunków bytu. Z pewnością ci duchowni nie celowali w umiejętnościach umysłowych, gdyż łatwiej znaleźliby pracę w administracji państwowej.

Źródła bardzo niewiele mówią o duchowieństwie parafialnym w Gietrzwałdzie. Poza nielicznymi wyjątkami trudno coś powiedzieć o jego pochodzeniu, miejscu nauki i placówkach pracy przed przybyciem do Gietrzwałdu. Nie można nawet zestawić pełnej liczby proboszczów pracujących w Gietrzwałdzie. Odnosi się to szczególnie do wieku XV i XVI. Ten sam problem ogromnych luk, gdy idzie o wiadomości o proboszczach zachodzi i wielu innych sąsiednich parafiach, nie wyłączając samego Olsztyna. Zresztą dokładne zestawienie parafii w diecezji warmińskiej w różnych epokach również napotyka na trudności, nie mówiąc już o ustaleniu liczby duchowieństwa.

Jak dotąd znamy z nazwisk tylko 18 plebanów gietrzwałdzkich z tym, że do 1648 roku udało się wydobyć ze źródeł tylko 4 nazwiska, a od 1648 roku zestawić pełną i ciągłą ich listę a mianowicie: Jan Sternchen od 1405-1409, Jerzy Wolf od 1570-1610?, Mateusz Bless od 1620-1630?, Jerzy Tuławski od 1676-1693, Jakub Barczewski od 1648-1676, Łukasz Wróblewski 1676-1673, Jerzy Reddigh od 1695-1701, Jan Józef Blank od 1701-1716, Piotr Sehler od 1716-1720, Marcin Tadeusz Jamborowski od 1720-1731, Walenty Sebastian Mączyński od 1731-1740, Andrzej Petrykowski 1740-1778, Mateusz Siłakowski od 1778-1808, Joahim Lehnardt od 1808-1826, piotr Pieczanowski od 1826-1847, Józef v. Oppenkowski w latach 1847-1863, Józef Jordan od 1863-1869, Augustyn Weichsel od 1869-1909.

Większość z nich jak na to wskazują źródła, zakończyła życie w Gietrzwałdzie: Wolf, Tuławski, Barczewski, Wróblewski, Sehler, Jamborowski, Mączyński, Petrykowski, Lehnardt, Pieczanowski, Weichsel. Natomiast Reddigh pod naciskiem wizytatora generalnego musiał zrezygnować w 1701 roku i przeniósł się do Sętala, Oppenkowski zaś na skutek zatargów z parafianami i miejscowym nauczycielem opuścił parafię, mieszkał jakiś czas w Stoczku, potem w Pestlinie, gdzie też umarł. Wspomniany już wyżej J. Jordan przeszedł z Gietrzwałdu na posadę dyrektora seminarium nauczycielskiego w Grudziądzu.

Jak już wyżej wspomniano, nie wiele można powiedzieć o działalności proboszczów gietrzwałdzkich. Jeśli udało się wyłowić ze źródeł jakieś wiadomości o nich, to tylko fragmentaryczne. Nie mniej jednak stwierdzić można, że niektórzy z nich wyróżniali się bądź to w nauce, bądź w pracy duszpasterskiej lub organizacyjnej. Już pierwszy znany proboszcz gietrzwałdzki Jan Sternchen (1405-1409) z Bartoszyc uchodził w diecezji za wybitną jednostkę, kiedy reprezentował bp warmińskiego Henryka Vogelsang’a w jego sporze z radą miejską w Biskupcu. W imieniu tegoż biskupa występował on również jako arbiter w sporze między plebanem Mikołajem w Szalmii a witrykiem kościoła filialnego w Pierzchałach. Jego również powołał kanonik Mund na swego prokuratora do objęcia w swoim imieniu prebendy w kapitule warmińskiej. Po 1410 roku występował Sternchen jako kanonik kolegiaty dobro miejskiej. Widać z tego, że proboszcz ten wyróżniał się znajomością prawa i umiejętnością w załatwianiu spraw. Gdzie się uczył, nie wiadomo.

Po Sternchenie brak wiadomości o duchowieństwie gietrzwałdzkim przez okres z górą 150 lat. Nie wiadomo więc jacy ludzie byli proboszczami, czym się odznaczali i jakie po sobie pozostawili wspomnienie. Pierwszy znany proboszcz po tym okresie, Jerzy Wolf, studiował w Lipsku jako stypendysta Hozjusza przez 3,5 roku retorykę i dialektykę. Napisał o nim wizytator w 1605 roku, że „catholica tamen religione semper studiosus”, chociaż miał już 66 lat życia. Posiadał on „non contemptibilem bibliothecam”. Nie podano jednakże, jakie posiadał dzieła. Jego następca Mateusz Bless, sądząc z nazwiska Prus, studiował w Braniewie, w Ołomuńcu i Wiedniu. O innych plebanach aż do drugiej połowy XIX w. nie można nic powiedzieć na temat ich wykształcenia. Wiemy tylko, że Piotr Pieczanowski (1826-1847) uczył się w Kielcach, w Warszawie i na jakimś uniwersytecie w Austrii.

Z postaci, o których źródła zachowały nieco wiadomości odnośnie pracy organizacyjnej, należy wymienić ks. Andrzeja Petrykowskiego, który w 1765 roku wybudował nową drewnianą plebanię (21 m długości i 11 m szerokości). Budynek ten służył probostwu przez prawie 100 lat. W 1865 roku ks. Oppenkowski w przesłanym kurii biskupiej sprawozdaniu stwierdził, że plebanii grozi ruina, trudno w niej mieszkać, że należy myśleć o nowej budowie. Zamiar swój pragnął zrealizować, jednak z powodu zatargów z parafianami i nawet krzywdzących go oskarżeń, został z Gietrzwałdu odwołany a budowy dokończył jego następca ks. Józef Jordan. Ten ostatni był człowiekiem nieprzeciętnej przedsiębiorczości sądząc chociażby z ilości dokonanych przezeń prac w Gietrzwałdzie w ciągu 6-letniego tu pobytu. Dokończył mianowicie budowy nowej plebani, jak już wyżej omówiono, odremontował kościół, nadając mu bardzo jednolity stylowo wygląd, powiększył cmentarz, sprawił wiele liturgicznych paramentów i poczynił nawet starania o powiększenie kościoła. Wszystko to pociągało znaczne sumy pieniężne z parafii liczącej około 1700 dusz. W parafii zaznaczył się również w dziedzinie duszpasterskiej, że wymienię zorganizowanie bractw kościelnych i podniesienie nabożeństw. Być może, że w czynnościach gospodarczych pomagali mu jego rodzice, którzy przebywali z nim w Gietrzwałdzie aż do swojej śmierci.

W działalności duszpasterskiej wyróżnił się szczególnie ostatni proboszcz badanego okresu ks. Augustyn Weichsel. Jego długi, bo 40-letni pobyt w Gietrzwałdzie wpłynął na to, ze parafia bardzo się podniosła pod względem religijnym. Prace ks. Weichsla szły w kierunku kaznodziejskim, trosce o chorych, akcji charytatywnej i organizowaniu bractw religijnych. Chociaż Niemiec, nauczył się w seminarium mowy polskiej i zawsze się nią posługiwał w Gietrzwałdzie, mimo, ze sprawiało mu to pewną trudność i niemile był przez to widziany u władz państwowych.

Do 1676 roku źródła nie wspominają o wikariuszach w Gietrzwałdzie, z czego nie wynika, żeby ich przed tym rokiem nie było w parafii. Jak wszędzie, tak i parafii gietrzwałdzkiej bywali wikariusze już w średniowieczu przynajmniej od czasu do czasu, gdy zachodziła potrzeba zastąpienia nie rezydującego proboszcza w jego obowiązkach duszpasterskich. Z pewnością można to powiedzieć w przypadku pierwszego znanego proboszcza Jana Sternchena, Który spełniając różne zlecone mu przez biskupa funkcje, nie mógł oczywiście spełniać obowiązków duszpasterskich w samym Gietrzwałdzie.

Od 1676 roku znane są nazwiska 17 wikariuszy pracujących w Gietrzwałdzie. Pierwszy z nich to Łukasz Wróblewski (1676), który przybył do Gietrzwałdu jeszcze za życia proboszcza Jakuba Barczewskiego i po jego śmierci pozostał na probostwie. Dalszy wykaz wikariuszy gietrzwałdzkich przedstawia się następująco: Mateusz Braun, który był w Gietrzwałdzie od marca do maja 1701 roku, Józef Franciszek Kucharzewski, który również bardzo krótko tu pracował w 1726 roku, Albert Biernath w latach 1729-1734, Józef Klein w latach 1734-1753, Jakub Sokołowski w latach 1783-1784, Andrzej Moritz w latach 1759-1765, Jan Opękowski w latach 1770-1776, Antoni Matemblowski w latach 1787-1788, Marcin Kowalewski w latach 1794-1807, Piotr Sadrinna w latach 1807-1813, Józef Tophel w latach 1825-1826, Edward Glahs w latach 1858-1859, Karol Staliński w latach 1862-1863, Józef Grunert w latach 1865-1866. Przebywali jeszcze bardzo krótko w Gietrzwałdzie jako wikariusze w 1866 roku. Jan Heller i 1861 Franciszek Hipler. Spośród wymienionych wikariuszy zasługują na uwagę ks. Edward Glahs i ks. Franciszek Hipler. Ks. Ed. Glahs, po opuszczeniu Gietrzwałdu został wikariuszem apostolskim diecezji saratowskiej w Tyraspolu, ks. Fr. Hipler zaś, to znany i zasłużony historyk Warmii. Po wikariacie w Gietrzwałdzie, pracował przez krótki okres czasu w Królewcu, potem przez długie lata był profesorem historii w Braniewie, wice rektorem, następnie rektorem seminarium duchownego w Braniewie, równocześnie współredaktorem wielu wydawnictw naukowych z dziedziny historii Warmii. Wydawał dla duchowieństwa „pastoralblatt für die Dioecese Ermland” założony przez niego w 1868 roku i przez niego redagowany aż do 1898 roku to jest do jego śmierci. W piśmie tym wydawał wiele źródeł dotyczących dziejów Warmii. Kontakt naukowy utrzymywał z wieloma polskimi uczonymi, między innymi łączyła go serdeczna przyjaźń z prof. Wincentym Zakrzewskim ze Lwowa. Z tego powodu miał wiele przykrości ze strony władz rządowych. Językiem polskim władał biegle tak w mowie, jak i piśmie.

Natomiast ostatni wikariusz opisywanego okresu ks. Józef Grunert, nie zapisał się dodatnio w historii duchowieństwa warmińskiego. Będąc proboszczem parafii Wystruć (Insterburg), popadł w apostazję, przeniósł się do Królewca i tam pracował jako kaznodzieja kościoła starokatolickiego. Jego aktywna działalność u starokatolików przyniosła wiele zła Kościołowi katolickiemu na Warmii w okresie Kulturkampfu.

Tak w ogólnym zarysie przedstawia się duchowieństwo parafii Gietrzwałd do 1877 roku. Poza Grunertem, o żadnym innym księdzu gietrzwałdzkim nie przekazały źródła zdecydowanie ujemnych wiadomości.

Ujmując ogólnie problem duchowieństwa parafialnego w Gietrzwałdzie, trzeba przyjąć, że w początkowym okresie istnienia parafii z pewnością był to element napływowy. Ten proces można zauważyć również w Polsce i tak też było prawdopodobnie w innych krajach, gdzie chrześcijaństwo stawiało pierwsze kroki.

W większości wypadków sam proboszcz tej parafii spełniał funkcje duszpasterskie; nie jest jednak regułą i nie może być zastosowane do Gietrzwałdu, bo jak to widzieliśmy w wypadku pierwszego znanego proboszcza Sternchen’a, w obowiązkach tych wyręczali go wikariusze. Po parafiach wiejskich w Polsce i za granicą zdarzały się również altarie i kolegia misjonarzy; tego jednak w Gietrzwałdzie źródła nie notują i chyba ich nie było.

Na wybór proboszcza wpływ miała kapituła, gdyż teren ten należał do dóbr stołowych kapituły, z tego można sądzić, że w Gietrzwałdzie rezydował zawsze jeden pleban i nie było rozdwajania władzy duchownej czy też jej uzależnienia od władzy świeckiej. Te wypadki zdarzały się częściej tam, gdzie patronem była rodzina szlachecka, ewentualnie kilka rodzin było fundatorem czy kolatorem tego kościoła.

Pochodzenie społeczne duchowieństwa gietrzwałdzkiego nie jest znane z powodu braku źródeł. Prawdopodobnie było, podobnie jak w Polsce pochodzenia szlacheckiego czy ziemiańskiego. W XVI-XVII w. w diecezji krakowskiej duchowieństwo parafialne składało się przeważnie z elementu szlacheckiego i mieszczańskiego, w XVIII w. przeważa element szlachecki. I tak na podstawie protokółów wizytacyjnych z 1748 roku można stwierdzić, że na terenie dekanatu kazimierskiego ok. 66.6% plebanów było pochodzenia szlacheckiego, 16 6% pochodzenia mieszczańskiego, a zaledwie 0,8% pochodzenia chłopskiego (synowie sołtysów). Natomiast niższe duchowieństwo było w 80 % pochodzenia chłopskiego.

Odnośnie Gietrzwałdu, w przypadku dwóch znanych plebanów Sternchen’a i Wolf ’a można przypuszczać, że byli pochodzenia mieszczańskiego, gdyż pierwszy z nich pochodził z Bartoszyc, drugi z Olsztyna. Podobnie z Olsztyna pochodził Ł. Wróblewski (1638), Jordan J. z Lidzbarka (1828). O ile zaś chodzi o wikarych wymienionych powyżej, pochodzenia mieszczańskiego byli prawdopodobnie Sokołowski, Hipler - pochodzący z Olsztyna, Staliński, urodzony w Biskupcu, Grunert z Braniewa. Przekazy źródłowe nie podają jednak żadnych szczegółów odnośnie ich pochodzenia społecznego, dlatego trudno z całą pewnością twierdzić o ich pozycji społecznej. O innych duchownych niczego pewnego nie można powiedzieć. Możliwe, ze większość z nich była pochodzenia szlacheckiego, jak to można było zauważyć na przykładzie diecezji krakowskiej.

Pod względem narodowościowym i językowym parafia gietrzwałdzka, jak zresztą i wiele parafii warmińskich, nie była jednolita. W początkowym okresie jej istnienia, w osadach wchodzących w skład parafii gietrzwałdzkiej, górował element pruski, mimo że w samym Gietrzwałdzie ludność była najprawdopodobniej pochodzenia niemieckiego. Wynikałoby z tego, że posługiwano się w parafii językiem niemieckim i pruskim. Możliwe, że w konsekwencji również w kościele używano obu języków, tak w kazaniach jak i przy innych nabożeństwach dodatkowych. Domagały się bowiem tego od plebanów dekrety synodalne; głosiły one, że w kościołach należy posługiwać się językiem używanym przez miejscową ludność. Godnym uwagi jest również nakaz papieża Marcina V z dn. 15 stycznia 1426 roku polecający plebanom diecezji warmińskiej używać takiego języka, jakim posługują się parafianie. To uznanie mowy pruskiej w kościołach diecezji warmińskiej zapewniło jej żywot na Warmii aż do początków XVII w.

Materialna kultura Prusów stała na dość wysokim poziomie. Wykopaliska z okolic Olsztyna wskazują, ze Prusowie utrzymywali silne kontakty handlowe z południem i zachodem. Pięknie rzezane sprzączki i rzeczy zbytku mają swoje odpowiedniki na Węgrzech, Ukrainie a nawet na terenie Francji. O ile chodzi o kulturę duchową, to szczególnie bogate były zwyczaje pruskie w czasie wesel, pogrzebów itd.

Liczne wojny, jakich widownią była Warmia, utrata niepodległości, nacjonalistyczna polityka Krzyżaków, a potem elektorów brandenburskich, zaraźliwe choroby, były powodem, że Prusowie wynarodowili się, a język pruski zanikł równolegle do topnienia ludności pruskiej. Opuszczone i wyludnione obszary, głównie po wojnie trzynastoletniej, zaczęli zasiedlać przybysze z Polski, początkowo nielicznymi grupami, od drugiej połowy XV w. zaś silną falą, przynosząc ze sobą polską mowę i polskie zwyczaje. Jako relikty po ludności pruskiej pozostały do dziś nazwy rzek, jezior, wsi. Na terenie parafii gietrzwałdzkiej wszystkie wsie poza Gietrzwałdem i Hermsdorf’em mają nazwy staropruskie. Tak samo nazwy rzek, jezior, nawet żyją niektóre rodziny, których nazwiska nietrudno rozpoznać jako dawne pruskie. O tym zresztą szerzej mowa była w pierwszym rozdziale o początkach parafii.

Już w XIII w. pojawili się na Warmii sporadycznie Polacy. W XIV w. znane już były zorganizowane osady polskie. W 1410 roku według obliczeń prof. B. Leśnodorskiego zamieszkiwało w państwie krzyżackim około 160 tysięcy Polaków na 35 tysięcy Niemców i tylko 22 tysiące Prusów. Po raz pierwszy Polak był burmistrzem Olsztyna w 1622r..

Dlatego też można przyjąć, że przy końcu XV w. zaczęły się osiedlać pierwsze rodziny polskie w parafii Gietrzwałd. Pierwsze nazwiska polskie w tej parafii notują źródła w 1503 roku. Więcej wiadomości o osadnictwie ludności polskiej na tym terenie pochodzi dopiero z 1517 roku. W tym bowiem czasie Mikołaj Kopernik, pełniący urząd administratora kapitulnego komory olsztyńskiej, osadził przybyszów z Polski we wsi Naglady, którym przydzielił opuszczone gospodarstwa. Następnego roku 6 kwietnia tenże Kopernik, pełniąc dalej funkcję osiedleńczą przydzielił rodzinom z Polski resztę opuszczonych gospodarstw w Nagladach i jakieś pole w Gietrzwałdzie. Osiedleńcy otrzymywali zwolnienie od danin na okres od dwóch do czterech lat, a nadto zasiłek w zbożu na obsianie pól.

Wobec ustalania się dopiero w XVI i XVII w. nazwisk chłopskich nie mogły się dochować nazwiska pierwszych osadników polskich w Nagladach i Gietrzwałdzie. Zapisano jednak ich imiona, które w pewnym stopniu również mogą świadczyć o ich pochodzeniu. W powiecie olsztyńskim występują w tym czasie następujące imiona: Andrzej, Bartosz, Bartus, Jakub, Jan, Janik, Marczin, Marcz, Nikolaj, Miklasz, Piotr, Stanek, Stańko, Stanislaus, Stenczel Szczepan, Wojek, Wojtke, Wojciech itd. Ich pochodzenie nie nastręcza trudności do odczytania. Polskie brzmienie zwłaszcza w formach pochodnych nie nasuwa żadnych wątpliwości co do ich polskiego pochodzenia. Nawet forma Nikołaj niekoniecznie musi wskazywać na Niemca. W tym bowiem licznym zestawieniu imion niewątpliwie polskich, termin Nikołaj mógł przecież być tylko formą napisaną przez Niemca w odniesieniu do Polaka Mikołaja.

Biorąc pod uwagę wyludnienie parafii gietrzwałdzkiej spowodowane wojną trzynastoletnią i zarazą, można przypuszczać, że osiedleńcza ludność polska potrafiła stworzyć dość zwartą grupę, która nie tylko potrafiła obronić się przed wchłonięciem przez ludność autochtoniczną, ale sama wzięła górę nad ludnością pruską, jak i niemiecką w parafii. Dowód to, że osadników polskich przybyło wielu. Fakt, że pod koniec XVI w. funguje w Gietrzwałdzie kantor Wojciech Mazowita, może świadczyć o propolskim nastawieniu ówczesnego plebana i witryków. Oczywiście używano wtedy w parafii również języka niemieckiego, co można wnosić z faktu wymagania przez wizytatora w 1609 roku znajomości tego języka przez angażowanego kantora. O szerszym zasięgu mowy polskiej w powiecie olsztyńskim świadczy również i to, ze przy kościele św. Jakuba w Olsztynie już od połowy XVI w. pracowali polscy wikariusze. Jeszcze dobitniej mówi o tym pismo archiprezbitera z Olsztyna Ambrożego Martensa do kapituły warmińskiej 9. XII.1599 roku, w którym prosi on o przeniesienie go na inne miejsce gdyż nie znając języka polskiego nie może spełniać należycie w Olsztynie obowiązków duszpasterskich.

Polscy księża na Warmii, głównie z Mazowsza jawią się przy końcu XV w. W latach 1479-1486 na 180 instytuowanych na beneficja w diecezji warmińskiej księży, 10 pochodziło z diecezji płockiej. Biskupi warmińscy nawet chętnie ich zatrudniali, ponieważ duchowieństwo miejscowe nie znając języka polskiego nie mogło należycie spełniać czynności duszpasterskich. I tak w 1481 roku plebanem w Bartągu był Marcin syn Władysława, a w 1485 roku proboszczem w Gryźlinach był Mateusz syn Stanisława. Imiona ich ojców wskazują na polskie pochodzenie. Znacznie wzmógł się element polski wśród duchowieństwa w XVI w.

Pierwszy znany pleban narodowości polskiej to ks. Jakub Tuławski instytuowany na probostwo przed 1639 roku. Czy przedtem byli tu jacyś plebani polscy, nie wiemy, ponieważ nie znane są nawet nazwiska proboszczów gietrzwałdzkich. Ks. Tuławski przetłumaczył na język polski niemiecki wilkierz gietrzwałdzki nazywając go po raz pierwszy „Wilkierz Gietterczwałdzky”. Sam fakt przetłumaczenia wilkierza na język polski świadczy o jego propolskim nastawieniu. Wilkierz ten został w 1676 roku na nowo przepisany, ale z użyciem już określenia „Dittrichswalde”. Przekład wilkierza wskazuje, że ława gietrzwałdzka przestała w połowie XVII w. posługiwać się językiem niemieckim w swoich czynnościach sądowych a stosowała język polski. Co więcej dowodzi, że ławnikami byli też Polacy, nie mówiąc o tym, że wśród ludności Gietrzwałdu górował już element polski.

O ile udało się w przybliżeniu ustalić, odtąd zapanowała mowa polska w urzędzie gromadzkim w Gietrzwałdzie, o tyle trudno stwierdzić, od kiedy plebani gietrzwałdzcy zaczęli posługiwać się polskim językiem w czasie nabożeństw. Można jedynie przypuszczać, że stało się to już za czasów bpa Stanisława Hozjusza, na pewno zaś w drugiej połowie XVI w., bowiem bp Stanisław Hozjusz nakazał w 1565 roku na synodzie, aby plebani w parafiach o ludności polskiej posługiwali się jej językiem. Jeżeli więc język polski nie upowszechnił się jeszcze za pontyfikatu Hozjusza w parafiach polskich to na pewno w drugiej połowie XVI w. stosowany w Gietrzwałdzie. Przetłumaczenie bowiem w 1639 roku niemieckiego wilkierza na zrozumiały dla ludności język polski poprzedzić musiał pewien okres ścierania obu języków w wyniku czego dopiero zwyciężył język polski. Tak więc pisał w 1796 roku proboszcz Mateusz Siłakowski w inwentarzu, ze w kościele gietrzwałdzkim używa się tylko języka polskiego. O tym, że narodowość polska górowała niepodzielnie pod koniec XVIII w. na Warmii świadczy fakt, Ze w 1772 roku jedynie w Barczewie Niemiec był burmistrzem miasta, natomiast we wszystkich innych miastach magistraty były obsadzone przez Polaków, którzy mowy polskiej najczęściej nie znali.

Z chwilą zajęcia Warmii przez Fryderyka II w 1772 roku rozpoczął się powolny, lecz systematyczny proces wprowadzania języka niemieckiego do kościołów i szkól. O ile do szkól wprowadzono go drogą administracyjną jako przedmiot początkowo nauczania, potem jako obowiązkowy, w końcu wykładowy, o tyle wprowadzenie języka niemieckiego do kościołów napotykało na opory tak ze strony kurii biskupiej, jak plebanów i samych wiernych. Z tego też powodu proces ten nie wszędzie jednakowo się posuwał.

W 1839 roku Kuria biskupia zwróciła się z zapytaniem do plebana gietrzwałdzkiego ks. Piotra Pieczanowskiego, czy nie należałoby wprowadzić języka niemieckiego do nabożeństw, na co ten odpowiedział, że ludność parafii jest polska, a kilka rodzin niemieckich mieszkających na terenie parafii również dobrze zna język polski. Ale już w 1839 roku czytano w Gietrzwałdzie ewangelię po niemiecku. W sąsiednich parafiach powiatu olsztyńskiego proces pojawiania się języka niemieckiego w nabożeństwach przedstawiał się następująco: w 1827 roku kazania polskie były jeszcze w Bartągu, w Brąswałdzie, w Butrynach, w Dywitach, w Gietrzwałdzie, w Gryźlinach, w Gutkowie, w Sząbruku i we Wrzesinie. Na przemian polskie i niemieckie głoszono w Olsztynie i Jonkowie, a w Kawkowie były niemieckie, a tylko co trzecią niedzielę polskie. W roku 1858 już tylko w Gietrzwałdzie i Gryźlinach głoszono wyłącznie po kazania polskie, natomiast w Bartągu, w Butrynach i we Wrzesinie mówiono 4 kazania w ciągu roku po niemiecku, w Brąswałdzie 3, w Dywitach 3 i w Gutkowie 1, w Olsztynie zaś co trzecią niedzielę głoszono kazania w języku niemieckim. Z zestawienia tego wynika, że tak duchowieństwo jak i wierni parafii gietrzwałdzkiej uważali się za Polaków i dbali o to, by ich mowa była zachowywana.

Z zapisek księgi urodzeń i chrztów za 1877 roku wynika, że na 72 urodzonych i ochrzczonych, 33 dzieci nosiło nazwiska polskie, jak Szafrański, Moczarski, Lewandowski, Palmowski, Wojciechowski, Kupczyk, Nowak, Nowoczeń itd., 19 nazwisk było niemieckich, jak Klein, Fromberg Binger, Hohman, Schlessiger itd., reszta to relikty po Prusach jak Doluda, Golan, Bles itd. Oczywiście same brzmienie nazwiska nie przesądza o narodowości, jest to jednak historyczny ślad pochodzenia. W wypadku Gietrzwałdu wiele rodzin o nazwiskach niemieckich przyznawało się do polskości. Z nazwiska to można zaobserwować na całej Warmii. Szereg czołowych przedstawicieli ludności polskiej na Warmii w drugiej połowie XIX w. nosiło nazwiska niemieckie, że wymienię np. Antoniego Blank’a, Franciszka Woelky’ego, Antoniego Schnarbach’a, ks. Franciszka Schneider’a itd.

Ten specyficzny charakter parafii gietrzwałdzkiej wymagał siłą rzeczy, od duszpasterzy znajomości dwóch języków, W pierwszych wiekach istnienia parafii zmuszeni byli duszpasterze posługiwać się językiem pruskim i niemieckim ze względu na dwie grupy etniczne parafian. Zresztą tego wymagały i dekrety synodalne, a wizytacje przeprowadzane z reguły co trzy lata, sprawdzały czy nakazy władzy kościelnej były realizowane. W XVI w. język pruski począł ustępować mowie polskiej. Z napływem na Warmię ludności polskiej, poczęło przybywać i polskie duchowieństwo. W parafii gietrzwałdzkiej na 18 znanych plebanów, 10-ciu nosiło nazwisko polskie a mianowicie: Jakub Tuławski, Sebastian Mączyński, Jakub Barczewski, Łukasz Wróblewski, Marcin Juda Jamborowski, Andrzej Petrykowski, Piotr Pieczanowski, Mateusz Siłakowski, Józef Openkowski, Józef Jordan, a siedmiu nosiło tylko nazwiska niemieckie: Jan Sternchen, Jerzy Wolf, Jerzy Reddigh, Jan Józef Blank, Piotr Sehler, Joachim Lehnardt, Augustyn Weichsel i jeden pleban miał nazwisko staropruskie: Mateusz Bles. Podobnie spośród 17 znanych wikariuszy gietrzwałdzkich 9 nosiło polskie nazwisko: Łukasz Wróblewski, Józef Franciszek Kucharzewski, Józef Biernath, Jan Opękowski, Jakub Sokołowski, Antoni Matemblowski, Marcin Kowalewski, Piotr Sadrinna, Karol Staliński; 8 nosiło nazwisko niemieckie: Mateusz Braun, Józef Klein, Andrzej Moritz, Józef Tophel, Edward Glahs, Jan Heller, Franciszek Hipler, Józef Grunert, z tym, że niektórzy czuli się Polakami.

Jakiejkolwiek byli narodowości księża posyłani do Gietrzwałdu musieli oni bezwzględnie znać język polski od czasu, gdy element wzrósł w parafii. Nie zawsze jednak diecezja dysponowała dostateczną ilością polskich księży. Ludność polska skupiona przeważnie po wsiach była biedniejsza, stąd nie zawsze miała środki na kształcenie swoich synów w seminarium duchownym. Z tego właśnie powodu brakowało nieraz kandydatów do stanu kapłańskiego spośród ludności polskiej. W tym stanie rzeczy warmińscy biskupi wprowadzili język polski do programu nauczania w seminarium duchownym. Szczególnie w tej sprawie zasłużył się bp Ambroży Geritz. Przykładem podejścia tego biskupa do zagadnień językowych i troski jego o dobro duchowe wiernych, jest jego list do proboszcza gietrzwałdzkiego Józefa Oppenkowskiego w sprawie neoprezbitera Edwarda Glahs’a przeznaczonego na wikariat do Gietrzwałdu. Pisał biskup, że duchowny ten poczynił już znaczne postępy w języku polskim i będzie mógł być pożytecznym w pracy duszpasterskiej.

Podstawą utrzymania parafian gietrzwałdzkich była praca na roli. Ilość posiadanej ziemi przez poszczególne rodziny nie była jednakowa. Przy pierwszym osadnictwie podział ten, rzecz oczywista, był bardziej ujednolicony, jednakże w ciągu wieków ulegał on wahaniom i licznym zmianom. Brak źródeł nie pozwala na zobrazowanie procesu rozwojowego wsi w poszczególnych okresach. Przeciętnie wieś warmińska składała się z kmieci (gburów), chłopów czynszowych i zagrodników. Ci ostatni mieszkali we własnych domach i uprawiali kawałek swej roli, ale dorabiali pracę najemną u gospodarzy. Istnieli również chałupnicy, posiadający jedynie bydło, którzy za pieniądze lub za deputat pomagali w pracy gospodarzom. Niekiedy pojawiali się jeszcze sezonowi robotnicy. W 1636 roku w Gietrzwałdzie było 17 gburów (gospodarzy), ale nie wiadomo, ilu było zagrodników, chałupników i służby. Były dwie karczmy i jeden młyn.

Pomimo zróżnicowania klasowego, zasobność chłopów gietrzwałdzkich nie była najgorsza. Jednakże klęski częste nieurodzaju, liczne wojny, podkopywały dobrobyt. Dzięki dobrej organizacji i przedsiębiorczości, może wzajemnej pomocy, a chyba i dzięki subwencji kapitału, swego pana i protektora, ludność szybko podniosła się gospodarczo. Z zapisek z 1688 roku widać, że chłopi cieszyli się dobrobytem i to nie tylko gospodarze, ale i chałupnicy. Zachowany dokument wymienia z wymienionego roku (1688) dużą ilość wołów i to nawet u najuboższej ludności, dalej świń, owiec, nadto uderzają znaczne uprawy lnu. Być może, uprawiali go nie tylko na własne potrzeby, ale i na sprzedaż. pewnym wykładnikiem zamożności parafian gietrzwałdzkich z drugiej połowy XIX w. jest wysokość złożonych ofiar na cele kościelne z czasów działalności proboszcza J. Jordana. Warto dodać, że w drugiej połowie XIX w. stosowano następujące określenia zamożności ludności: Kelmer - gospodarz posiadający ok. 300 mórg ziemi (morgów pruskich), Besitzer - posiadający około 200 morgów, Bauer - posiadał około 80-100 morgów, Eigenkäthner - miał własny dom, ale bez ziemi i Instman - nie mający, ani własnego pola, ani domu ale mieszkający u gospodarza i u niego pracujący.

 

Rozdział IV
Utrzymanie kościoła, duchowieństwa i służby kościelnej

Kościoły parafialne utrzymywali wierni. Sposoby zaopatrywania ich w codzienne potrzeby były różne: ofiary składkowe, tworzenie fundacji i legatów, mniej powszechne było dotowanie ziemią /w przeciwieństwie do probostw/. Jedne parafie czerpały dochody ze wszystkich tych źródeł, inne tylko z jednego. Najpospolitsze były ofiary niedzielne. Można więc przyjąć, że kościół w Gietrzwałdzie utrzymywali wierni ze składanych ofiar bądź to w czasie nabożeństw, bądź też z okazji niektórych posług duszpasterskich. Były to ofiary pieniężne, albo w naturze, jak chleby, mąka, płótno, wosk itd. Podczas nabożeństw w niedzielę i święta dwukrotnie zbierano ofiary /XIV w./, pierwszy raz po Kyrie, drugi raz w czasie ofiarowania. Ofiary pieniężne składano do woreczków obnoszonych przez witryka na kiju po kościele, w naturze zaś do specjalnych koszy przed ołtarzem, bądź nawet na samym ołtarzu. Zdarzało się również, ze składano zwierzęta domowe. W większości świąt jak na Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych, Matki Boskiej Gromnicznej połowę ofiar przeznaczano na utrzymanie kościoła, połowę zaś otrzymywał pleban. Ofiary w naturze czasem składano przy kościele. Wprawdzie o wysokości składanych ofiar i o sposobie ofiarowania oraz rodzaju przynoszonych przedmiotów nie dochowała się żadna zapiska, ale ponieważ opisane powyżej formy były powszechne na Warmii, można przyjąć, że również w parafii gietrzwałdzkiej były praktykowane. Gdy chodzi o tego rodzaju składki, zachowana jest zapiska i to bardzo późna, bo z 1870 roku, ze z ofiar na kościół otrzymano kwotę 67,43 marek; oczywiście nie wiadomo czy z całego roku czy też z jakiegoś krótszego czasu.

Na utrzymanie kościoła przeznaczano ofiary uzyskane z pogrzebów czy to w pieniądzach /często ofiarowywano płótno/. Zwyczaj składania ofiar przypogrzebowych znany był na Warmii już w XIV w., a szczególnie, gdy to były pogrzeby wystawne i gdy umarłego chowano w podziemiach kościoła. Prawdopodobnie opłaty te stosowano już wcześniej, brak jednak ich wyraźnego źródłowego potwierdzenia. W połowie XV w. płacono za pochowanie pod kościołem 3 grzywny, z czego jedną przeznaczano na utrzymanie kościoła, jedną dla plebana, a jedną odsyłano biskupowi. Wysokość opłat dla całej diecezji uregulował dekret bp Andrzeja Szembeka w 1729 roku. Dla parafii wiejskich wysokość ich przedstawiała się następująco: od uroczystego pogrzebu, gdy zmarły chowany był pod kościołem przeznaczano na kościół dwa floreny. Tyleż za zwykły pogrzeb uroczysty /z williami/. Od pogrzebu, przy którym śpiewano tylko część willii, wolno było pobrać 10 sr. gr., od pogrzebu in forma pauperum nie składano ofiar pieniężnych na potrzeby kościoła. Jeżeli tak miała się rzecz w całej diecezji, to w parafii gietrzwałdzkiej miała ona być normą, chociaż codzienna praktyka faktycznie nie zawsze szła w parze z przepisami. Posiadamy zestawienie ofiar pogrzebowych z Gietrzwałdu za rok 1796. Od pogrzebu, gdy zmarły chowany był pod kościołem, pobierano na potrzeby świątyni 4 floreny, za użycie chorągwi, mar i świeczników 18sr. gr., za każde dzwonienie 1sr. gr., nadto pewną kwotę na światło. Od pogrzebu z częściowymi williami ofiarowano na kościół 3sr. gr. Wyższe w stosunku do dekretu bpa Szembeka stawki należy tłumaczyć dewaluacją pieniądza w stosunku do 1729 roku Nową kalkulację opłat za pogrzeby przeprowadził dla parafii Gietrzwałd bp Ambroży Geritz 1861 roku zatwierdzając projekt złożony przez plebana i gietrzwałdzkich witryków . Przy zastosowaniu omówionych przepisów otrzymano w Gietrzwałdzie za pogrzeby na kościół 135 marek. Z okazji pogrzebów otrzymywał też pewne opłaty proboszcz, o czym będzie mowa później.

Innego rodzaju źródłem dochodu dla kościoła w Gietrzwałdzie była cegielnia, przynajmniej przez pewien okres czasu, urządzona na gruncie kościelnym. Nie wiadomo, od kiedy ona istniała. Być może, ze zbudowała ją kapituła jako uposażenie kościelne niedługo po założeniu parafii. Dochód z niej nie był stały, a tym bardziej pewny, raz nie było popytu na cegłę, innym razem zarząd cegielni nie był sumienny w wywiązywaniu się ze swoich obowiązków, W 1568 roku dochód z niej wynosił 8 grzywien i 20 szelągów. Cegielnie ta jeszcze istniała w 1609 roku. Zapis źródłowy podaje, ze było tam wtedy zmagazynowanych 12 tysięcy cegieł. Cegły te polecił lustrujący wówczas parafię wizytator sprzedać, ewentualnie przeznaczyć na budowę budynków gospodarczych. Następne protokóły wizytacyjne już o niej nie wspominają, prawdopodobnie ją zlikwidowano. Podobna cegielnie istniała w 1568 roku w sąsiedniej parafii Dywity, z której również dochód miał być przeznaczony na utrzymanie kościoła. Jak długo ona istniała, nie wiadomo. Inne kościoły na Warmii czerpały często dochody z uli pszczół, jak np. w Reszlu. Ule wydzierżawiono upatrzonemu bartnikowi, który połowę miodu brał dla siebie jako wynagrodzenie za swoją pracę, a połowę przeznaczano na kościół. Często spotykano w Polsce w parafiach wiejskich dochody z legowanych krów /vaccae ecclesiaticae/, na Warmii nie były znane.

Na utrzymanie kościoła szły również, przynajmniej w XVI i XVII w. niekiedy kary wymierzone przez ławę gietrzwałdzką. Ich wysokość określał dokładnie wilkierz gietrzwałdzki z 1639 roku, który obowiązywał w całym zresztą powiecie olsztyńskim. Art.12 mówi, ze ociągający się w ściganiu złodzieja miał zapłacić do gminy 1 talar, a kościołowi parafialnemu dać trzy kamienie wosku. Art. 44 określa, ze winny wyrządzenia szkody przy wypasie bydła ma dać kościołowi jeden kamień wosku. Tą samą karę wymierzano tym, którzy z własnej woli nie brali udziału w pogrzebie zmarłego ze swojej wioski lub ociągali się z oddaniem dziesięciny plebanowi i klerykatury parafialnemu nauczycielowi. Trudno jednak stwierdzić, ile tego rodzaju kary przynosiły dochodu kościołowi.

W 1870 roku zaznaczono wśród dochodów kościoła pozycję ze sprzedaży wosku w kwocie 42 marek. Nie wiemy, czy pochodziła ona z racji jakichś należności parafian, czy też z ofiar składanych przez poszczególne wsie w oznaczone dni. Wydaje się, ze wosk ten pochodził z ofiar wiernych z tzw. „łosier”, składanych bardzo często w postaci świec; po prostu złożono ich ponad potrzebę, więc zbywające świece sprzedawano.

Inną formą dochodów kościoła były odsetki kapitałów ulokowanych w różnych czasach na majątkach rolnych. Legaty te poczęły się pojawiać w parafii gietrzwałdzkiej dopiero w XVII w. Wysokość odsetek od nich wynosiła w 1870 roku 52,84 marki. Jak kształtowały się te procedury przed rozbiorami, nie wiemy z braku wiadomości źródłowych. Przypuszczalnie były nieco wyższe, bo i wartość pieniądza była wyższa i chyba wypłacalność solidniejsza. Wiadomą jest przecie rzeczą, że z biegiem czasu wszędzie legaty malały. Z innych źródeł, jak za ławki w kościele i z dobrowolnych ofiar miał kościół w 1870 roku 242,79 marek.

W sumie cały przychód na kościół w Gietrzwałdzie w 1870 roku wynosił 540 marek. Z tej sumy wypłacono na reperację kościoła 15 marek, na pokrycie kosztów wizytacji kościelnych 17,50 marek, na wynagrodzenie służby kościelnej 15,70 marek, na ubezpieczenie kościoła 18,80 marek, na konserwację szat liturgicznych i opłatę za oleje święte 195 marek, na opłacenie długów 135 marek i na opłatę procentów od zaciągniętych pożyczek 8 marek. W sumie cały dochód został rozlokowany.

Nad opisanym majątkiem kościelnym sprawowali nadzór przedstawiciele parafii, których nazywano witrykami, kościelnikami, opiekunami kościoła itd. W odróżnieniu od innych diecezji polskich, gdzie nadzór ten nad majątkiem kościelnym nie był tak ścisły, zdany nieraz na plebana, w diecezjach pruskich, szczególnie na Warmii, uposażenie kościoła spoczywało wyłącznie w rękach witryków w porozumieniu z plebanem. Instytucja znana jest na Warmii już od drugiej połowy XIV w. i z tego czasu znani są witrycy z nazwiska np. przy kościele św. Mikołaja w Elblągu. W innych miastach warmińskich jak np. w Reszlu, znane są nazwiska witryków od 1444 roku, a w Olsztynie od 1582. Witrycy bywali przy wszystkich kościołach tak miejskich jak i wiejskich zarówno parafialnych jak i filialnych. Przy kościołach miejskich było ich przeważnie dwóch, czasem trzech, w niektórych wypadkach nawet czterech, rzadziej trzech lub pięciu Uprawnienia i obowiązki witryków określały szczegółowe synody odbyte w Elblągu w 1427 roku i w Lidzbarku w 1610 roku. Obowiązki te streszczały się do opieki nad obiektami sakralnymi w parafii i do zbierania i administracji funduszami kościelnymi. Oni bywali odpowiedzialni za stan użyteczności zabudowań kościelnych i czuwanie nad remontami tychże.

W 1568 roku było w Gietrzwałdzie czterech witryków wybieranych prawdopodobnie za zgodą parafian. W Olsztynie wybierał ich pleban z magistratem. Wybierano ich na całe życie, ewentualnie na czas, dopóki będą mogli spełniać swój urząd. W sąsiednich parafiach było ich w tym roku również po czterech wybieranych w podobny sposób, jedynie w Sętalu było ich trzech, a w Sząbruku pięciu.

Wymienione w źródłach po raz pierwszy w 1568 roku nie znaczy, aby w Gietrzwałdzie nie było tej instytucji wcześniej. Z pewnością opiekowali się kościołem już od średniowiecza, co wnosić można choćby z tego, ze parafia gietrzwałdzka realizowała na ogół wszystkie przepisy kanoniczne odnośnie życia kościelnego. Dlatego też trudno przypuścić, aby zaniedbano tam wprowadzenia instytucji witryków, zwłaszcza, że byli oni dla kościoła w zasadzie pożyteczni. Z nazwisk znamy witryków w Gietrzwałdzie dopiero z 1676 roku. W tym roku wymieniają źródła na tym urzędzie Grzegorza Karkhof’a sołtysa z Gietrzwałdu, Jakuba Kaspra, sołtysa z Woryt, Łazarza Glagiusa, osadnika z Hermsdorf’u i Piotra Rudnick’a gospodarza z Gietrzwałdu. Dalsza wiadomość o witrykach w Gietrzwałdzie pochodzi dopiero z 1796 roku. Byli wówczas witrykami: Franciszek Grohs, sołtys z Woryt, Piotr Desp, sołtys z Naglad, Antoni Grohs, sołtys z Gietrzwałdu i Jakub Pieczewski, gospodarz z Pęglit . odtąd już jawią się w aktach nazwiska gietrzwałdzkich kościelników. I tak w 1810 roku na miejsce Brożewskiego wybrano Antoniego Krauze z Pęglit. W 1835 roku zespół witryków tworzyli: Jan Bogacki, Antoni Błażej i Jakub Materna. Zostali oni wybrani przez proboszcza i archiprezbitera z Olsztyna i zatwierdzeni przez biskupa na czas nieograniczony. Czwartym witrykiem został wybrany w 1840 roku Marcin Tolksdorf a po śmierci Jakuba Materny wybrali sołtysi Jana Pieczewskiego z Gietrzwałdu.

Dnia 20 czerwca 1875 roku dekret rządowy zniósł instytucję witryków. W ich miejsce wprowadzono nowy system dozoru nad majątkiem kościelnym, tzw. „Kirchenvorstand”. Ten urząd nadzorczy składał się w Gietrzwałdzie z 6 osób, wybieranych na 6 lat, ale w ten sposób, że co trzy lata zmieniano trzech członków. Ich prawa i obowiązki pokrywały się zasadniczo z uprawnieniami i obowiązkami dawnych witryków.

Pierwsze wybory do nadzoru kościelnego w Gietrzwałdzie odbyły się 17 grudnia 1875 roku wybrano wtedy gospodarzy z Gietrzwałdu: Franciszka Skowrońskiego, Jana Pieczewskiego, Józefa Tolksdorf, Joachima Germa’a, Hieronima Klei’a, oraz sołtysa z Gietrzwałdu Józefa Grohs. Jest znamienne, że inne wsie z parafii nie otrzymały reprezentanta w zarządzie kościelnym. Wybory odbyły się na cmentarzu przy kościele publicznie przy udziale wszystkich wiernych. Należy zaznaczyć, że wśród wybranych do zarządu kościelnego trzej byli już wcześniej witrykami, a mianowicie: Jan Pieczewski, Joachim Gehrman i Józef Tolksdorf.

Pieniądze kościelne i dokumenty dotyczące legatów na kościół przechowywano w specjalnej puszcze umieszczonej najczęściej w zakrystii. W Gietrzwałdzie zamykano ją na trzy klucze, z których jeden miał proboszcz a dwa witrycy. Puszka mogła być otwierana tylko w obecności proboszcza a każdy przychód i rozchód pieniędzy kościelnych czy ofiarowanych przedmiotów musiał być wpisany do księgi, którą również trzymano we wspomnianej puszce.

Skontrum aktywów i pasywów dokonywano raz w roku. Termin składania bilansu nie był stały ani sposób jego wykonania ten sam we wszystkich parafiach. W Gietrzwałdzie w 1568 roku składali sprawozdanie przed św. Bartłomiejem /24 sierpnia/. W tym samym czasie w innych parafiach, jak w Brąswałdzie, w Gryźlinach, w Butrynach dokonywano obliczeń przed św. Marcinem /11 listopada/, w Gutkowie po św. Wawrzyńcu /10 sierpień/, w Sząbruku, w Sętalu między Wielkanocą a zielonymi Świątkami. Odnośnie parafii Klebark, Jonkowo, Kawkowo i Purda źródła nie podały terminu. Oczywiście termin św. Bartłomieja w parafii gietrzwałdzkiej nie był stały. W 1796 roku witrycy rozliczali się przed Nawiedzeniem NMP /2 lipca/, a w 1801 roku na końcu roku kalendarzowego. Zamknięcie bilansu było nieraz połączone z jakimś przyjęciem, poczęstunkiem, który chyba nie zawsze był w granicach umiarkowanych, skoro wizytator w 1609 roku zaznaczył, że witrycy przy rocznych rozliczeniach nie piją i nie jedzą. Miało to być dla nich pochwałą, zganił ich jednak za nieporządne do utrzymania i upiększania świątyni przyczyniali się różni dobrodzieje. Pełnego prowadzenie księgi rachunkowej. Z innych lat brak szczegółów o działalności witryków.

Dorywczo obrazu ofiarności dla kościoła gietrzwałdzkiego nie sposób przedstawić, ponieważ źródła przechowały tylko fragmentaryczne zapiski o ofiarodawcach i ich ofiarach. Te nieliczne wzmianki wymieniają wśród dobrodziejów kościoła gietrzwałdzkiego szlachtę, głównie z dóbr Lajsy, duchowieństwo i chłopów. I tak po proboszczu J. Wolfie pozostał kielich /1601/, po proboszczu S. Mączyńskim /1731-1740/ świeczniki. Ks. Biernat z Braniewa, ongiś wikary w Gietrzwałdzie, sprawił dwa czerwone jedwabne sztandary /1733/.O dziedzicach w Lajsach podaje zapiska z 1731 roku, że Zofia Cecylia Lange sprawiła kielich a Kazimierz Lange ornat. Inny właściciel ziemski z Lajs, niejaki Godlewski ofiarował lampę przed ołtarz św. Józefa, rodzina Gąsiorowskich zakupiła pozłacaną monstrancję oraz srebrny pacyfikał z wyrytymi symbolami czterech ewangelistów. Drugi pacyfikał sprawił Antoni Kotlarski w 1738 roku Miejscowy nauczyciel, nieznany z nazwiska, podarował w 1792 roku trzy srebrne korony pozłacane do obrazu św. Joahima i Anny. Dobrodzieje anonimowi ofiarowali dalsze przedmioty według spisu z 1731 roku: srebrną koronę i sukienkę do obrazu Matki Boskiej, srebrne korony do obrazu św. Piotra i Pawła, antependia itd..

W miarę posuwania się ku czasom najnowszym mamy coraz więcej śladów ofiarności wiernych, na rzecz swojego kościoła. Z XIX w. jest już ich stosunkowo dużo. Wartość tych zapisek jest tym większa, ze notują już ofiary i miejscowych chłopów, nie tylko szlachty. I tak w 1844 roku Anna Behrendt z Pęglit sprawiła czerwone antypendium do ołtarza św. Joachima i Anny. W tym samym roku Elżbieta Klewe z Gietrzwałdu ofiarowała takież antypendium do ołtarza św. Józefa. Sołtys z Naglad Dehlert zakupił kadzielnicę i łódkę na kadzidło oraz kociołek na wodę święconą, a w 1855 roku dodatkowo cztery lichtarze, dwie lampy do procesji oraz dwa ornaty: jeden z nich czerwony był wartości 45 marek, Augustyna Grohs z Gietrzwałdu uszyła wzorzystą albę a Franciszek Skowroński z Gietrzwałdu kupił fioletowy ornat i wiszącą lampę. Podane szczegóły odnoszą się do czasów pasterzowania w Gietrzwałdzie proboszcza ks. J. Oppenkowskiego /1846-1863/ i ks. J. Jordana /1863-1869/. Inni proboszczowie nie prowadzili dokładnego spisu ofiarowanych do kościoła przedmiotów. Ta zaś ofiarność z wymienionych lat nie była chyba czymś wyjątkowym. Można z niej wnosić, ze wierni parafii gietrzwałdzkiej odznaczali się w każdym razie dużą szczodrobliwością wobec swojej świątyni.

Niemałe znaczenie w utrzymaniu kościoła miały legaty. Chodzi tu o sumy pieniężne lokowane w dobrach ziemskich przy odpowiednim oprocentowaniu. Jak w całej Polsce i w państwach zachodnich, znane były legatowe funkcje kościelne na Warmii już w XIII w. W Gietrzwałdzie jednak pierwszy legat pochodzi z 1685 roku od małżonków Lange z Lajs na 600 marek. W XVIII w. przybyły jeszcze dwa legaty ufundowane przez miejscowych proboszczów: Marcina Jamborowskiego z 1731 roku w kwocie 300 marek Sebastiana Mączyńskiego z 1742 roku w kwocie 495 marek. Najwięcej legatów, bo aż 11 otrzymał kościół gietrzwałdzki w XIX w. Ofiarodawcami byli: Andrzej Schlessiger z Hermsdorfu, który w 1855 roku ofiarował 500 marek i w 1865 roku 300 marek; Bernard Schlessiger również z Hermsdorfu, który w 1855 roku złożył 600 marek, Augustyna Grohs, córka miejscowego sołtysa w Gietrzwałdzie, która w 1858 roku złożyła 300 marek, Franciszek Skowroński z Gietrzwałdu, który w 1860 roku złożył 1900 marek; miejscowy nauczyciel Kazimierz Fręszkowski, który w 1863 roku złożył 600 Marek, Mateusz Kwas z Pęglit, który w 1866 roku złożył 300 marek, niejaki Kalinowski z Gietrzwałdu, który za pośrednictwem Franciszka Godela złożył w 1867 roku 300 marek. Jedenasty legat to fundacja proboszcza gietrzwałdzkiego Mateusza Siłakowskiego z 1804 roku w wysokości 600 marek, z których 300 przeznaczono na upiększenie świątyni, a drugie 300 na biednych parafii gietrzwałdzkiej. Ponieważ krewni ks. Siłakowskiego, u których zdeponowane były pieniądze, byli ubodzy, bp Antoni Frenzel, wikariusz generalny, który miał legat zatwierdzić, zrzekł się w imieniu parafii na ich korzyść połowy legatu, drugą połowę zużytkowano na przyozdobienie kościoła za proboszcza Joahima Lehnardt’a około roku 1805.

Według sumariusza z 1877 roku wartość wszystkich legatów wynosiła 8447,88 Marek. Kapitał ten był ulokowany w majątkach ziemskich: 600 marek w majątku Lajsy u Hermana Żabieńskiego, 300 marek w gospodarstwie Kazimierza Gajewskiego w Nagladach, 300 marek na gospodarstwie Antoniego Kwasa w Pęglitach; oprócz tego miał kościół zdeponowanych w banku w Elblągu 880,65 marek, a w kasie kościelnej u prowadzącego rachunki kościelne było aktualnie 992,40 marek.

Należy podkreślić, że legaty w parafii gietrzwałdzkiej pochodziły nie tylko od szlachty i duchowieństwa, ale i miejscowych chłopów. Wpływało na to niewątpliwie gorliwa zapobiegliwość miejscowych duszpasterzy, ale przede wszystkim zamożność miejscowych kmieci.

Dla porównania warto przytoczyć stan sum legatowych w sąsiednich parafiach. W parafii Sząbruk istniał legat miejscowego proboszcza Bastkowskiego w wysokości 2800 marek złożony w 1720 roku, następnie legat małżonków Heck za Świętej lipki w wysokości 900 marek ofiarowanych kościołowi w 1855 roku, miejscowego proboszcza Bieńkowskiego w wysokości 6750 marek podarowanych kościołowi w 1860 roku legaty te, choć znacznie wyższe od legatów gietrzwałdzkich, pochodziły jednak bądź od miejscowych proboszczów bądź od ludzi zamiejscowych, żadnego natomiast nie ufundował sząbrucki parafianin. W innej sąsiedniej parafii, Wrzesina, nie było w 1877 roku żadnego legatu.

W zamian za dochody z legatów obowiązani byli proboszczowie gietrzwałdzcy odprawiać pewne nabożeństwa. Według stanu z 1877 rokumieli odprawiać rocznie 63 mszy czytanych, 21 śpiewanych, 8 roratnich oraz wygłosić 5 kazań postnych i odśpiewać jedno officium za zmarłych.

Generalnie rzecz biorąc, uposażenie gietrzwałdzkiego kościoła parafialnego było wcale dobre.

A jak z kolei przedstawiało się uposażenie probostwa?

Podstawowym uposażeniem parafii gietrzwałdzkiej była ziemia, jak zresztą i wszędzie. Parafie wiejskie na Warmii otrzymywały od 4-10 łanów a nawet 12. Na 57 probostw w państwie krzyżackim, 26 z nich miało po 4 łany: np. Olsztyn, Biskupiec, Braniewo, Lidzbark, Reszel itd.; 4 miały po 8 łanów jak Frombork, i 4 po 12 łanów. Przeciętnie przypadało na probostwo miejskie po 5 łanów. Na Pomorzu Gdańskim i w ziemi chełmińskiej uposażenie większości parafii stanowiły 4 łany, na Śląsku 1 lub 2 łany. Trzeba jednak zaznaczyć, ze miara wielkości jednego łana nie była wszędzie i zawsze sobie równa.

Parafie wiejskie były nieco słabiej dotowane, posiadały od 5-7 łanów. W okolicach Olsztyna 5 łanów miał Gietrzwałd, z sąsiednich zaś probostw: Butryny, Dywity, Gryźliny, Jonkowo, Kawkowo, Klewki, Sząbruk. Sześć łanów ziemi posiadały probostwa: Bartąg, Brąswałd, Klebark i Wrzesina. Kościół filialny w Gutkowie należący do parafii św. Jakuba w Olsztynie miał 4 łany. Jak widać dotacje probostw warmińskich były bez porównania wyższe aniżeli w Polsce, gdzie plebani otrzymywali po jednym lub dwa łany, a tylko wyjątkowo więcej. Oczywiście średniowieczny łan polski /królewski/ był znacznie większy od będących w użyciu na Warmii łanów chełmińskich. Ale późniejsze łany kmiece niewiele się już różniły od łanów chełmińskich.

Pięć łanów gruntu wydzielonych dokumentem lokacyjnym plebanom gietrzwałdzkim leży w środku wsi na stoku wzgórza w kierunku południowo-wschodnim. Jest to teren o przewadze gleby piaszczysto-gliniastej.

Przydzieloną ziemią uprawiał pleban gietrzwałdzki, jak można przypuszczać z dotychczasowych źródeł, zdaje się, zawsze samodzielnie. Przynajmniej nic nie słychać o jakiejś dzierżawie. Na roli tej pracowali plebańscy plebani. Najprawdopodobniej wraz z fundacją parafii i uposażeniem probostwa przydzielono plebanowi gietrzwałdzkiemu i poddanych. Ziemia bowiem bez rąk do pracy, była bez wartości. Nie wiemy jednak ilu ludzi utrzymywało probostwo, jak kształtował się ich stosunek do proboszczów, jakie na nich spoczywały ciężary tak w robociźnie, jak w innych świadczeniach, jakie grunty otrzymywali poddani od probostwa na założenie swoich gospodarstw. Pierwsze bowiem źródłowe wiadomości o poddanych plebańskich pochodzą dopiero z początku XVII w. Ogólnie tylko trzeba powiedzieć, że sytuacja ich była podobna do ogółu ludności poddańczej w dobrach duchownych.

W 1609 roku posiadało probostwo Gietrzwałdzie dwie rodziny pańszczyźniane. Podobnie było w XVII w. i pierwszej połowie XVIII w. Rodziny te posiadały dom wybudowany na polu probostwa w pobliżu kościoła. W 1780 roku proboszcz Mateusz Siłakowski wybudował dom dla poddanych, ale już dla trzech rodzin. Bliższych szczegółów o tych ludziach nie posiadamy, nawet z czasów najnowszych. Nie mamy nawet ich nazwisk. Nie wiadomo też ile ziemi plebańskiej trzymały te rodziny; pierwotnie może po łanie, potem może po pół łanku, lub mniej. Sądząc z ilości wysiewanego zboża na polu plebańskim z 1798 roku można wnosić, ze działki trzech rodzin plebańskich nie były duże. Proboszcz Mateusz Siłakowski wysiewał w wymienionym roku 26 korców pszenicy, 4 korce żyta, 8 korcy jęczmienia, 21 korcy owsa, 4 korce grochu i 3 korce lnu. Żadnych natomiast niema wiadomości, ile to pole przynosiło krescencji. Dopiero w 1858 roku wartość zebranego plonu oceniono na 540 marek. Dysponujemy jeszcze jedną wiadomością źródłową o beneficium plebańskim w Gietrzwałdzie, a mianowicie zapiska z 1685 roku o żywym inwentarzu utrzymywanym przez plebana. Mianowicie posiadał proboszcz w wymienionym roku: 3 konie, 1 krowę i 1 wieprzka; każdy z koni był oszacowany na 15 florenów. Wnosić więc można, ze nie prowadzili plebani gietrzwałdzcy gospodarki folwarcznej. Beneficium uprawiali poddani plebańscy własnym sprzężajem, a proboszcz, jeśli chował konie, to tylko do wyjazdów- w polu pracowano wołami- a krowy i świnie przeznaczone były dla własnych potrzeb. Inwentarz z 1866 roku wymienia 4 obory dla bydła, 1 stajnię dla koni, kurnik, 2 obszerne stodoły, wozownię, szopę na narzędzia rolnicze i spichlerz. Widać z tego, ze dopiero w XIX w. ilość bydła chowanego znacznie się powiększyła i przybyły na plebani znacznie obszerniejsze zabudowania gospodarcze. Można to tłumaczyć tylko częściowo zapobiegliwością XIX-wiecznych plebanów gietrzwałdzkich. W zasadzie wpływało na to przeprowadzanie etapami w XIX w. przez rząd pruski uwłaszczenie chłopów i zniesienie pańszczyzny. Proboszcz gietrzwałdzki tracąc pańszczyźnianą siłę roboczą przestawiał się na własną folwarczną gospodarkę na swoim beneficium.

Oprócz uposażenia w gruntach, otrzymywali proboszczowie od wiernych dziesięciny. Ponieważ buł to zwyczaj powszechny, dlatego dokumenty lokacyjne nie dziesięciny. Kapituła warmińska, wystawiając wspomniany dyplom, zaznaczyła, ze wierni mają uiszczać plebanowi co roku po jednym korcu żyta i jednym korcu owsa od jednego łanu. Nie wiemy jednak czy kapituła przyjęła tu powszechnie obowiązujący zwyczaj na Warmii, czy też odstąpiła od normy. A może tylko podała mniej uciążliwą dla chłopów formę dziesięcinną, jako że dziesięcina wytyczna / w snopach/ była dla poddanych bardziej przykra, niż dziesięcina w ziarnie. Nie mniej jednak wysokość dziesięciny uiszczanej przez wszystkie warmińskie parafie nie odbiegała, przynajmniej w późniejszych czasach od wymiaru podanego dla Olsztyna. Taka też była dziesięcina dla parafii Gietrzwałd. Biorąc pod uwagę ilość łanów uprawianych w parafii gietrzwałdzkiej, pleban powinien otrzymywać 187 korców żyta i 187 korców owsa, w Brąswałdzie 167,5 korców owsa i 167,5 korców żyta, w Dywitach 187 korców owsa i 187 korców żyta, w Jonkowie 185 korców żyta i tyleż korców owsa, w Klewkach 181 korców żyta i tyleż korców owsa, w Olsztynie 48 korców pszenicy, 162 korce owsa, 233 korców żyta, w Purdzie 155 korców żyta i tyleż owsa, w Sząbruku 172 korców żyta i tyleż korców owsa, we Wrzesinie 180 korców żyta i tyleż korców owsa. Jeżeli w latach 1486-1624 jeden korzec żyta kosztował przeciętnie 6 skojców, a jeden korzec owsa 2 skojce, wobec tego 187 korcy żyta i 187 korcy owsa należne plebanowi w Gietrzwałdzie dawałoby ok.170 marek. Byłaby to wartość orientacyjna dziesięciny na początku XVI w.

Oczywiście obliczenia powyższe są tylko orientacyjne i daleko im do dokładności. Przede wszystkim nie wiemy, czy wszystkie łany były uprawiane w poszczególnych wioskach. Z nieużytków bowiem jak również z pól opuszczonych nie pobierano dziesięciny. Po wtóre nie można było stwierdzić czy nie stosowano w płatnościach dziesięcinnych i innych zbóż. Stąd podane cyfry należy uważać za szacunek maksymalistyczny, tym bardziej, ze powszechnie i wszędzie było znane zjawisko zalegania z wypłatą dziesięciny. Na ogół ludność niechętnie ustosunkowywała się do tego ciężaru. Tak więc było i w Gietrzwałdzie. Już najstarsze źródło w tej mierze, inwentarz z 1685 roku podaje, że wieś Pęglity z 6 łanów nie oddawała dziesięciny. Następne inwentarze również powtarzają, ze dziesięcina „rarissime totaliter redditur”.

Aby zorientować się, jaka była wysokość faktyczna dziesięciny plebana w Gietrzwałdzie tzn. jak przedstawiała się siła kupna pobranych pieniędzy na zboże dziesięcinne, podaję ceny niektórych przedmiotów codziennego użytku. W 1584 roku płacono w Olsztynie za jedną parę dobrych butów 3 grzywny i 10gr. natomiast za buty dziecinne 3gr., za jedną siekierę 13gr., za jedną kurtkę 8gr., za rękawice 1gr.; dobry robotnik znający wszystkie prace, rocznie otrzymywał 18 grzywien, robotnik zaś przeciętny 12 grzywien.

Płacone dziesięciny przez wiernych uzależnione było nie tylko od ich dobrej woli, jak to już wspomniano, ale też często od różnych losowych wypadków; liczne wojny, których widownią była Warmia oraz klęski elementarne, zawsze pociągały za sobą obniżenie stanu majątkowego parafii. Już w połowie XIV w. Litwini plądrowali okolice Olsztyna, także jednym z powodów założenia Olsztyna z zamkiem, była obrona okolicy przed nimi. W 1410 roku okolice te były terenem przemarszu wojsk, a już bardzo ucierpiały w czasie tzw. „wojny głodowej” z 1414 roku. Szczególnie dotkliwą dla tych terenów była wojna trzynastoletnia /1454-1466/, w wyniku, której 48% gospodarstw w powiecie olsztyńskim zostało opuszczonych. Na 1658 łanów, jakie obejmował powiat olsztyński aż 711,5 leżało odłogiem. Folwarki kapitulne zostały zniszczone, wśród nich i folwark w Worytach na terenie parafii gietrzwałdzkiej przez oddziały wojskowe dowodzone przez Jerzego v. Schlieben i Muschick’a v. Schwynau. Oddziały te ciągnące przez Gietrzwałd w dn. 20 czerwca 1455 roku pozabierały ludziom konie i uczyniły wiele szkód dla miejscowej ludności. Na domiar złego, w 1466 roku przeszła przez okolice Olsztyna wielka zaraza; nie ulega wątpliwości, że i ona dotknęła Gietrzwałdu.

Pod koniec 1519 roku Warmia stała się terenem nowych walk, tzw. Reiterkriegu, prowadzonej między Albrechtem brandenburskim wielkim mistrzem krzyżackim a polską. O zniszczeniach po tej wojnie, dotkliwej szczególnie dla południowej części Warmii, może świadczyć fakt, ze w samym Gietrzwałdzie na 57 gospodarstw, zostało opuszczonych 15, w Rentynach na 9, opuszczonych było 5, w Worytach na 45 opuszczonych było 30. Wsie Hermsdorf i Pęglity widocznie wojna oszczędziła, nie podają przynajmniej źródła opuszczonych tam gospodarstw. Oczywiście zasiedlone gospodarstwa chłopskie jak i majątek plebański, ucierpiały w tej wojnie. Stąd też przy tego rodzaju położeniu materialnym nie było mowy o wypłaceniu plebanowi należnej dziesięciny.

Na opuszczone po tych wojnach tereny zaczęli ściągać w okolice Olsztyna osadnicy głównie z Mazowsza, przynosząc ze sobą polski język i polską kulturę. Zasiedlenie opuszczonych łanów posuwało się szybko, gdyż kapitule zależało na wykorzystaniu terenu, stąd udzielano osadnikom pomocy na zagospodarowanie ziemi. Szczytowy okres tego osadnictwa przypada na lata 1520-1529.

Opuszczone pola w parafii gietrzwałdzkiej również zostały dość szybko zasiedlone. W 1609 roku nie ma już żadnego opuszczonego gospodarstwa, a wierni normalnie oddawali plebanowi dziesięcinę w wysokości 175 korcy żyta tyleż korcy owsa. Zmienia się obecnie ilość łanów uprawnych. Według stanu z 1609 roku Woryty miały uprawnych 50 zamiast 52 zaznaczonych w początkowym okresie istnienia wsi, Pęglity miały 15 łanów, zamiast początkowych 11, Rentyny miały 12, zamiast początkowych 8. To powiększenie areału uprawnego w Rentynach powstało prawdopodobnie z karczunku lasu, ewentualnie zmiany pastwisk na pola uprawne. W Pęglitach osuszenie jeziora Tyberlawe powiększyło aerał uprawny o 10 morgów.

Trzy wojny szwedzkie były wielkim nieszczęściem dla polski, ale z pewnością bardziej tragiczne okazały się dla Warmii. Najbardziej dotkniętymi tym nieszczęściem były oczywiście tereny północne. Trzecia wojna /1701-1721/ okropnościami i zniszczeniami przeszła dwie poprzednie wojny. Ciągłe przemarsze wojsk szwedzkich, rosyjskich, saskich i polskich doprowadziły kraj do ruiny. Nieszczęściem zaś było to, że społeczeństwo polskie podzieliło się na obozy i niejednokrotnie wojska koronne i litewskie mściły się na ludności cywilnej przeciwnika politycznego z równą zawziętością jak najeźdźcy. Tragedią były kontrybucje wojenne, stacjonowanie wojsk tzw. hybernie. Znany jest fakt, ze w 1701 roku żołnierze zabili sołtysa z Gietrzwałdu, gdy ten opierał się z oddawaniem furażu. Również kilku innych zranili. Największymi jednak zdziercami okazali się Szwedzi z ministrem Magnusem Stenbock’iem i generałem Lagacroną na czele. Po zakończeniu wojny sytuacja gospodarcza Gietrzwałdu z pewnością nie była najlepsza. Brak źródłowych adnotacji nie pozwala na odtworzenie stanu zniszczeń wojennych w parafii gietrzwałdzkiej.

Akta wizytacji z 1798 roku podają, ze pleban gietrzwałdzki pobierał dziesięcinę w wysokości 180 korcy żyta i tyleż korcy owsa. Brak więc wiadomości prawie za okres 100 lat, co do stanu gospodarczego parafii gietrzwałdzkiej. Trzeba jednak pamiętać, ze po zakończeniu wojny północnej przez Warmię przeszła jeszcze zaraza, która bardziej zdziesiątkowała ludność niż sama wojna. Ludzie zniszczeni wojną, wycieńczeni głodem, łatwiej ulegali różnym chorobom. W Olsztynie zaraza pochłonęła pięciu księży. W lipcu 1710 roku zmarł z zarazy archiprezbiter olsztyński ks. Jan Mateusz Grotkowski, a w październiku jego następca ks. Antoni Hinz i trzej inni księża: Jan Meier, Piotr German i Jakub Glass. Liczba wszystkich zmarłych w parafii olsztyńskiej nie jest znana, musiała jednak być znaczna, ze miasto opustoszało. Wyludniły się olsztyńskie wsie, a wieś Sandyty u ujścia Wadąga do Łyny wymarła całkowicie. Gdy tak się miała sprawa zarazy w pobliskim Olsztynie, trzeba przyjąć, ze zaraza w parafii gietrzwałdzkiej również pochłonęła wiele ofiar. W takim bowiem zamieszaniu trudno mówić o wysokim poziomie gospodarczym parafii. Zwolna jednak życie się uspokajało, zaraza przeszła, poczęto uprawiać ziemię i uprawiać opustoszałe pola, także w drugiej połowie XVIII w. życie płynęło już normalnie. Jak już wspomniano powyżej pod koniec XVIII w. wszystkie wsie były zaludnione i ludność normalnie oddawała dziesięcinę. W 1858 roku ilość jej jeszcze wzrosła, pleban otrzymywał 189 korców żyta i tyleż korcy owsa. Wartość tej dziesięciny oceniana była wówczas na 350 marek /260 marek za żyto i 130 marek za owies/.

Oprócz uposażenia w ziemi, w dziesięcinach, miał pleban serwituty. Mógł korzystać z gromadzkich pastwisk i gromadzkiego pasterza, któremu jednak miał rocznie dawać 2 korce pszenicy za pilnowanie trzody. Otrzymywał też z lasów gromadzkich opał. W 1798 roku otrzymał 3m3. Również od początku istnienia parafii miał pleban prawo do połowu ryb na własny użytek w jeziorach leżących na terenie parafii gietrzwałdzkiej.

Dodatkowymi wreszcie dochodami proboszczów gietrzwałdzkich była kolęda i ofiary, składane przez wiernych z okazji posług duszpasterskich.

Zwyczaj kolędy w Polsce zaczął się przyjmować pod koniec XII w. a znaną była już w XIII w. Trudno z całą pewnością stwierdzić, od kiedy istniała kolęda w diecezji warmińskiej. Prawdopodobnie w XIV w., gdy zapanował w diecezji spokój, była już praktykowana. Np. Marcin Kromer nazwał kolędę starym zwyczajem i polecił ją przywrócić wszędzie, gdzie jeszcze nie była zachowywana. Ponieważ różne były zwyczaje kolędowe, synody starały się unormować. O ile chodzi o termin jej urządzania, polecono okres Bożego Narodzenia, jednakże w XVIII w. przenoszono ją na miesiące jesienne, prawdopodobnie ze względu na niedogodny klimat w okresie zimowym.

Do XVI w. ofiary pieniężne z racji kolędy były dobrowolne i nie przynosiły dla plebana większego dochodu. W Reszlu w latach 1565-1582 wynosiły dla proboszczów 12 i również dla wikarego 12 gr. Po wsiach składano niekiedy daninę w naturze: chleby, kiełbasę, groch, len. Jednakże w 1700 roku w Reszlu kolęda przynosiła 20 talarów, wsie zaś składały nadal daniny w naturze, lecz w jakiej ilości, źródła nie podają. W Olsztynie w 1580 roku kolęda z miasta dawała dwie grzywny, a ze wsi ofiary w naturze: chleby, groch, len. Warzywa, z czego połowę otrzymywał wikary. Można przypuszczać na podstawie analogii, ze i w Gietrzwałdzie kolęda ograniczała się do dobrowolnych darów w naturze. Połowę z nich otrzymywał kantor /1609/. W XVI w. ustala się kolęda jako obowiązek. Jej wysokość składała się zależnie od zamożności i ofiarności parafian. Synod w Lidzbarku w 1729 roku określał wysokość ofiar pieniężnych składanych z okazji kolędy i rodzaj ofiar w naturze. Inna była stawka dla parafii wiejskich. W parafiach wiejskich wolni gospodarze i sołtysi mieli dawać po 6 groszy, dzierżawcy po 1gr., gospodarze czynszowi po 3gr. Oprócz tej grochu i pęk lnu. Taką wysokość kolędy zaznaczył również proboszcz M. Siłakowski w 1798 roku. Globalna suma kolędy znana jest dopiero z 1858 roku i wynosiła 48,29 talarów. Podobną wartość kolędy podał ksiądz J Jordan w 1867 roku.

Do dochodów proboszcza wchodziły również różne ofiary wiernych składane bądź to w czasie nabożeństw, bądź to z okazji spełnienia niektórych czynności duszpasterskich. Już statuty elbląskie z 1364 roku nakazywały, aby każdy parafianin słuchający mszy we własnym kościele we wszystkie niedziele i święta, złożył jakąś ofiarę. Ponieważ niekiedy wynikały nieporozumienia między witrykami kościelnymi a plebanem komu należą się dane ofiary, synod prowincjalny ryski z 1428 roku i synody diecezjalne z 1497 i 1575r określały, które ofiary należą się kościołowi a które plebanowi. Zasadniczo do plebana należały ofiary składane poza Mszą św., do kościoła natomiast ofiary składane podczas Mszy św., z tym, ze pleban w większe święta otrzymywał połowę ofiar. Najstarsza wiadomość o ofiarach, składanych plebanowi w Gietrzwałdzie pochodzi z 1609 roku, w którym to czasie otrzymywał on od wiernych z okazji świąt wielkanocnych 20 marek. W tym samym roku pleban w Reszlu otrzymał 70 marek, a proboszcz w Olsztynie /1580/ również 70 marek. Następna zapiska pochodzi dopiero z 1858 roku, która podaje, ze ofiary wiernych przynosiły plebanowi 45 marek. Z innych lat brak wiadomości.

Nie można jeszcze pominąć drobnego dochodu z ofiar za kartki do spowiedzi wielkanocnej. Nie udało się ustalić od kiedy zostały te wprowadzone. Prawdopodobnie wpłynął na nie dekret synodu diecezjalnego z 1610 roku. W 1858 roku dawało to proboszczowi w Gietrzwałdzie 15 marek, podobnie w 1867 roku. Równa ilość złożonej ofiary wskazuje, ze stawka ustalona była z góry.

Opłaty za posługi duszpasterskie w pierwszych wiekach istnienia diecezji warmińskiej i parafii gietrzwałdzkiej były chyba minimalne. Najstarsze synody stanowczo zabraniały żądania tego rodzaju ofiar, jednakże ofiarowanych dobrowolnie nie zabraniały przyjmować. Ale już w drugiej połowie XVI w. płacono w Reszlu jako stypendium mszalne 1gr., od mszy śpiewanej 10gr., z czego połowę otrzymywał celebrans, a reszta szła do podziału między organistę, kalikanta i na kościół. Za uroczysty pogrzeb płacono plebanowi 22gr., za zwykły 14gr. Za odwiedzenie chorego i za chrzest nic nie żądano. Wywód i chrzest należał do wikarego, stąd też i on pobierał okazyjnie ofiary. Opłaty pogrzebowe zostały ustalone na synodzie w Lidzbarku w 1729 roku Dla parafii wiejskich normy te były następujące: gdy umarły chowany był pod kościołem otrzymywał pleban 6 florenów 25gr., za pogrzeb z williami 2 floreny, za pogrzeb z jednym nokturnem 1 floren i 3gr., za zwykły pogrzeb 5gr. Wiadomości o opłatach za inne czynności duszpasterskie odnośnie Gietrzwałdu są stosunkowo późne, bo dopiero z 1798r.

Z opisanego wyżej uposażenia ciągnęli plebani gietrzwałdzcy nie tylko swoje dochody, ale także ponosili z tego tytułu pewne ciężary. Podstawę wspomnianych ciężarów nie stanowiły wszystkie przychody, lecz tylko posiadane grunta. Wprawdzie ziemia beneficjalna w ogóle ziemia duchowna, wolna była od normalnych podatków państwowych i innych zwykłych ciężarów, jak obowiązek budowy mostów, obowiązek straży, stanu, przewodu itd., to jednak w końcu XIV w. duchowieństwo na Warmii musiało ponosić koszty utrzymywania wojsk najemnych podczas prowadzenia wojen z Polską i Litwą. Podatki te były nieraz bardzo wysokie i duchowieństwo obciążone nimi często w znacznie wyższym stopniu aniżeli ludność cywilną, ponieważ nie ciążyły na nich inne podatki. Przeciętny proboszcz płacił w XIV w. i XV 12 florenów rocznie, prepozyt kapituły aż 100 guldenów. Gdy ustały wojny z Litwą a Warmia została w 1464 roku inkorporowana do Polski, podatki te bynajmniej nie zostały zmienione. Zmieniło się tylko ich przeznaczenie, szły na pokrycie kosztów podróży biskupa, na prowadzone przez biskupa inwestycje itd. Wysokość tego podatku określił bp Łukasz Waczenrode w następujący sposób: od każdego łasztu uzyskanego zboża /pszenica, żyto/, musiał proboszcz płacić jedną grzywnę, od każdego łasztu owsa 0,3 grzywny. Od chwili założenia przez bpa S. Hozjusza seminarium duchownego w 1567 roku ciążył na plebanach również obowiązek jego utrzymania. W tym celu każdy pleban musiał płacić rocznie 1 grzywnę, o ile jego dochody mieściły się w granicach 5-10 łasztów zboża. Podatek ten został zatwierdzony przez synod z 1575 roku i obowiązywał powszechnie na Warmii. Od czasu przejścia Warmii pod zabór pruski i rozciągnięcia na dobra duchowna podatków państwowych, proboszczowie gietrzwałdzcy płacili gruntowego podatku /w 1825 r./ 3 talary i 26gr. a w 1885 roku4 talary.

Przy kościele gietrzwałdzkim pracowali również wikariusze. Byli to albo wikarzy wyręczający nie rezydującego duszpasterza albo okresowo nieobecnego w parafii w obowiązkach duszpasterskich, czyli byli to tzw. komendarze i ich wynagrodzenie opierało się na wzajemnej umowie, albo wikariusze współpracujący w duszpasterstwie z proboszczem. O pierwszej kategorii wikarych nie można nic powiedzieć z braku źródeł. Natomiast wikariusze w drugim znaczeniu pracują w Gietrzwałdzie w zasadzie nieprzerwanie od 1676 roku. Jednakże ich uposażenie znane jest częściowo na podstawie zachowanych źródeł dopiero w 1790 roku. Otrzymywał wtedy wikary od proboszcza 22,5 talarów rocznie, od wiernych zaś dorywczo ofiary za czynności duszpasterskie: od asystencji przy ślubie 12gr., od pogrzebu zwyczajnego 6gr. Utrzymanie dawał mu proboszcz, ale czy za darmo czy też za pewnym potrąceniem pensji, nie wiadomo. Ponadto otrzymywał wikary również pewien deputat drzewa opałowego.

Do funkcjonariuszy kościelnych, utrzymywanych przez parafię należał nauczyciel i organista. Po raz pierwszy wymienia nauczyciela źródło z 1568 rokui podaje jego uposażenie. Nie znaczy to jednak, by dopiero w tym roku nauczyciel zjawił się w Gietrzwałdzie. Szkoła z pewnością powstała znacznie wcześniej, chyba już w XV w. Uposażenie nauczyciela składało się w 1568 roku ze stałej pensji płaconej z dochodów kościoła i ofiar wiernych. Rocznie otrzymywał od kościoła za nauczanie dzieci 12 marek, za sprzątanie 10 razy do roku kościoła przed większymi świętami 20 szelągów, nadto datki zwyczajowe za dzwonienie i z okazji kolędy połowę ofiar proboszcza. Nieco inaczej przedstawiało się jego uposażenie w 1609 roku. Od gospodarzy otrzymywał 24 talary rocznie i od każdego kmiecia 1 sąg drzewa opałowego, połowę kolędy jak w 1568r., wynagrodzenie od pogrzebów, ponadto miał petytę od parafian, za którą objeżdżał parafię 5 razy w roku. Ta ostatnia została mu zakazana i nawet zagrożono mu zwolnieniem w razie niepodporządkowania się nakazowi. Z chwilą uruchomienia w kościele organów w 1680 roku do jego uposażenia dochodziło jeszcze od każdego gospodarza dwie kwarty pszenicy rocznie, o ile nauczyciel pełnił zarazem funkcję organisty, co w Gietrzwałdzie było zwykłym zjawiskiem.

Uregulowaniem uposażenia nauczyciela i organisty zajął się wspomniany już wyżej synod z 1729r., który w swoich dekretach podał wysokość należnych nauczycielowi opłat. Wymieniono wówczas funkcje organisty i nauczyciela jako następujące: dzwonienie na Anioł pański, śpiewanie willi, towarzyszenie konduktowi pogrzebowemu, granie w czasie nabożeństw, troska o bieliznę kościelną. Nie wymienianie zajęć szkolnych nauczyciela- organisty wskazywałoby, że w tym okresie władza diecezjalna lekceważyła zupełnie parafialne szkółki. Ustalono również wysokość ofiar należnych nauczycielowi organiście z racji kolędy. Według tej instrukcji miał on otrzymywać rocznie 12 florenów, od każdego kmiecia ojca rodziny jedną kwartę pszenicy i od każdego gospodarza jeden sąg drzewa opałowego i 16gr., od zagrodnika 8gr. Z tytułu zaś kolędy od każdego sołtysa i wolnego gospodarza 3gr., od dzierżawcy 2gr., od zagrodnika 1 grosz, od chałupnika 2 skojce. Biorąc pod uwagę, ze w 1795 roku uposażenie organisty w Gietrzwałdzie odpowiadało wspomnianej instrukcji, można przypuszczać, ze i od chwili jej wydania było uposażenie na niej wzorowano.

Od czasu instalacji w kościele organów, zajęty był w Gietrzwałdzie tzw. kalikant, pracujący przy organach. Za jego pracę płacił mu organista 6 florenów rocznie. Nie wiadomo jednak czy oprócz tego dopłacał mu jeszcze kościół, ewentualnie wierni. W 1798 roku otrzymywał on 2,3 talarów z kościoła. Aby zdobyć uboczny zarobek bywał kalikant przeważnie i grabarzem, za którą to czynność otrzymywał od wiernych dodatkowe wynagrodzenie. W 1843 roku czynność tę spełniał niejaki Wieczorek i otrzymywał za kalikowanie rocznie 18 florenów a za grzebanie zmarłych 5 florenów.

Tak przedstawiało się w najogólniejszym zarysie uposażenie gietrzwałdzkiego kościoła parafialnego i jego funkcjonariuszy: proboszcza, wikariusza, nauczyciela - organisty i kalikanta - grabarza. Nie jest to obraz pełny. Fragmentaryczność źródeł nie pozwoliła wypełnić wielu luk w powyższym przedstawieniu. Niniejszy przegląd wypadnie uzupełnić jeszcze jedną uwagą, ze na przestrzeni sześciu wieków istnienia parafii, jak to zresztą wykazano, stan gospodarczy nie przedstawiał się jednakowo. Były okresy urodzaju i pokoju, panował w Gietrzwałdzie dobrobyt, co odczuwał kościół i jego pracownicy. Ale były czasy też wojen i klęsk elementarnych co siłą rzeczy odbijało się na kościele, na stopie życiowej księży i służby kościelnej. Stąd w pewnych okresach świątynia parafialna miała wygląd imponujący, w innych zaś upadała w stan opłakany. To samo można powiedzieć i o poziomie życia plebana, wikariusza, nauczyciela i kalikanta. Ich większa czy mniejsza gorliwość również zależna była od stanu zaopatrzenia kościoła parafialnego. Jedno trzeba szczególnie podkreślić, wszystkie zachowane źródła jednoznacznie mówią, ze ludność miejscowa parafii gietrzwałdzkiej była do kościoła przywiązana i ofiarna na jego cele.

 

 

Wykaz skrótów

ADWO - Archiwum Diecezji Warmińskiej w Olsztynie.

APG- Archiwum Parafialne w Gietrzwałdzie.

CWD- Codex Diplomaticus Warmiensis.

PDE- Pastoralblatt Für die Diözese Ermland.

ZGAE- Zeitschrift für die Geschichte und Alterumskunde Ermland.